Gdzieś pomiędzy macierzyństwem a kobiecością

Wiele już napisano na temat długiego karmienia piersią. I nie chodzi tu o karmienie rok, a nawet dwa, ale  do momentu ukończenia przez dziecko trzech a nawet i więcej lat. Poznałam kiedyś kobietę, która karmiła dziecko do szóstego roku życia. Byłam zdziwiona tym jak opowiadała o tym, kiedy dziecko podchodziło i przy znajomych podnosiło jej bluzkę i samo się obsługiwało. Gdzie podziała się  tajemnicza kobieta i dlaczego zastąpiła ją tylko matka? Znam te momenty karmienia piersią, wiem, że to cudowna bliskość, ale istnieją granice, które wyznaczają kiedy kończy się niemowlęctwo dziecka.

W naturze karmienie wygląda tak : rodzi się ssak i jest karmiony przez samicę tak długo, aż sam zacznie sobie radzić z jedzeniem innych niż mleko pokarmów. Natura jest wspaniała i zawsze mądrość płynąca z niej jest warta podpatrzenia.

Dlaczego tak wielu kobietom, tak ciężko powiedzieć dziecku "nie ma mleczka w cycusiu?" Ilu z nich naprawdę dobrze jest z karmieniem, a ilu brak silnej woli przy przestać? Im dłużej karmisz tym trudniej przestać. 24 godzinny bar może potrzebować remanentu... I nie musi być to moment, jak u tej kobiety, którą poznałam, gdy dziecko miało pójść do zerówki. Uważam, że odcięcie pępowiny powinno nastąpić znacznie wcześniej i to matka, a nie dziecko ma tutaj decydujące zdanie. Wiem, że nie tylko ja tak uważam...

Gosia
fot.stock.xchng

Komentarze

  1. Jest wiele matek, które w swoim dziecku chciałyby zawsze mieć niemowlaka- słodkiego, pachnącego, zależnego od nich i bezwolnego. Pamiętam odcinek superniani, w którym matka przewijała na przewijaku czterolatki. Nadmiernie długie karmienie piersią może być objawem takiej niechęci do wyjścia dziecka z niemowlęctwa. Swoją drogą rozumiem, że czasami ciężko znaleźć dobry moment, odmówić dziecku tego, co dla obojga jest przyjemne i cieszę się, że u mnie sprawa rozwiązała się sama w bardzo dobrym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pamiętam jak karmiłam moje "młode". Sama zadecydowałam, że już wystarczy i ani mnie, ani im nie było żal. Mówcie co chcecie, dla mnie butla to jest wolność!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie odczuwałam butelki jako wolności. Cycek oznaczał wygodę. Zawsze była dobra temperatura, "smoczek" sterylny, wszystko pod ręką, bez wstawania, sypania, szorowania, mieszania i kupowania. Nie oznaczał smyczy trzymającej w domu, bo zawsze miałam zamrożone kilkanaście porcji, które można było wykorzystać, gdy potrzebowałam wyjść ;) No i mnie z cyckiem było wygodniej wychodzić razem z dzieckiem, niż z dzieckiem i butelką w termosiku :/ Ale: NAJWAŻNIEJSZE ŻEBY KONKRETNY DUET (MAMA I DZIECKO) BYŁ ZADOWOLONY!!! Opinie i odczucia innych są nieważne!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)