Wirtualnejmoni zajawki





Z upływem lat pamięć może już nie ta, ulatują z głowy fakty, zdarzenia, daty, nazwiska, a Niemiec*) coraz częściej chowa to, czy tamto. Jednak wciąż jeszcze zaskakują mnie moje zajawki – miniaturki wspomnień, wyskakujące znienacka z zakamarków pamięci przypadkowe skojarzenia.

Kilka dni temu byłam na ufundowanym łaskawie przez zakład pracy szkoleniu. Spotkałam na nim dziewczynę, z którą parę lat temu chodziłam do przedszkola. To była Iza, drobna pieguska, a moją pierwszą myślą na jej widok było… Szłinka! Nie, jasne, że nie chrumkała, nie miała kręconego ogonka i nie przyszła prosto z błota. Przypomniało mi się jednak, że w przedszkolu bawiła wszystkich do łez (wstrętne, okrutne dzieciory!) wadą wymowy, a hitem była „szłinka”:
- Iza, powiedz świnka!
- Szłinka!
- Świn-ka!
- Szłinka!... 

Niestosowny, głupawy uśmieszek zaczął mi się błąkać po twarzy. Przyglądałam się eleganckiej kobiecie, w butach na obcasach, z obrączką na palcu i szminką na ustach.  To już nie była Izia z grupy Biedronek, wieszająca worek z kapciami pod znaczkiem z trzema zielonymi kropkami. Pani Izabela ma trzy literki przed nazwiskiem i dziś już z pewnością pięknie wymawia świnkę i wiele innych trudnych słów. A jednak kusiło jak cholera, żeby sprawdzić…  „Iza, powiedz świnka?”.

A skoro już jesteśmy w przedszkolu, to muszę wspomnieć ponury incydent, który nieodwracalnie zniweczył moje nadzieje na niezapomniany „pierwszy raz”. A, przepraszam, w rzeczy samej pozostał on niezapomniany, ale nie tak chciałam go wspominać. Pewnego dnia pewien chłopak (nie ten, cholera, nie ten!) złapał mnie oburącz za głowę – imaginujecie sobie drania? – przy wszystkich mnie złapał i pocałował. Co za hańba! Ilekroć widuję go na ulicy, myślę: ten wstrętny Janusz! Wszystko zepsuł!

Co ma wspólnego karnawał z rasizmem? Otóż wiele! Swojego czasu, gdzieś na początku szkoły podstawowej zorganizowano nam bal przebierańców. Dla mnie Mama wymyśliła strój Murzynka. Miałam na sobie czarne rajstopy, czarny golf, czerwoną spódniczkę z bibuły i perukę afro. I wszystko byłoby pięknie, gdyby wcześniej na głowę nie naciągnęła mi czarnej nylonowej podkolanówki (antygwałtki), którą następnie przyszyła do golfa, żeby nic nie wystawało. Zdobyłam wtedy pierwszą nagrodę za najfajniejsze przebranie, ale i tak najlepiej pamiętam to, że poczęstunek spożywałam siedząc w szatni na golasa. Od tej pory mam rajstopy...z głowy, a kiedy mowa o przebierankach, krzyczę: byle nie za Murzyna!

W mojej głowie siedzi też dziewczyna, z którą przed laty śpiewałam w przykościelnym zespole. Ona z pewnością mnie nie pamięta, bo byłam kilka lat młodsza, a wiadomo, że młodzież gówniarzami się nie zajmuje. Prawdopodobnie nie miała pojęcia o moim istnieniu już wtedy, gdy ona stała dumnie w pierwszym rzędzie i śpiewała pięknie pierwszym głosem, a ja robiłam bokami za tło tła, co najwyżej od czasu do czasu trącając prętem trójkąt. I wszystko to – bez znaczenia – siedziało sobie gdzieś głęboko między zwojami w mojej czaszce, aż któregoś dnia koleżanka pokazała mi Ją na ulicy. „To jest nasza pani dyrektor” – szepnęła. Znam ją! – odparłam - Ona kiedyś tak szeroko otwierała usta …
Szeroko otwarła usta także jedna z moich koleżanek z klasy, kiedy spotkawszy ją po latach, powiedziałam: Agnieszka! Oczywiście, że Cię pamiętam. Nigdy nie nosiłaś rajstop pod spodniami.
Co ja na to poradzę, że właśnie to zapamiętałam? To oraz jej najmniejsze uszy w klasie. Chciałam mieć takie same.

Niedawno obudziło się we mnie wspomnienie bardzo odległe, a jednak niebywale wyraźne. Mój Mężczyzna przyszedł do mnie ubrany w zupełnie nowy zapach. Zapach piękny, szałowo męski, rasowy, zajebisty po prostu. A ja nagle poczułam się zmieszana… zakłopotana…  Znów miałam 6 lat i podawałam na przywitanie rękę Wujkowi, który nieodmiennie zagadywał do mnie w tym niesamowitym, Obcym Języku: Hallo! How are you? A ja byłam tak oszołomiona, że nigdy nie przyszło mi do głowy, by spytać, co to znaczy, czy spróbować wymamrotać cokolwiek. Stałam spłoszona, uśmiechając się niewyraźnie. A potem jeszcze długo, długo moja rączka pachniała Jego wodą kolońską. I teraz, opierając głowę na tak pachnącym ramieniu powtarzam bezwiednie: I’m OK. Thank you. And you?

Zdarzyło mi się kiedyś w busie zerkać przez ramię czytającej dziewczyny. Droga się dłużyła, a sąsiadka zgłębiała mądrości jakiegoś poradnika, więc postanowiłam i ja zaczerpnąć z tego źródła. Zapuściłam dyskretnego - kątem oka – żurawia, a tam co? „Chcesz zostać zauważonym? – Wypróżniaj się w tłumie”. Nooooo cóż... Sposób to, niewątpliwie, skuteczny, ale też trzeba mieć potworne, nomen omen, parcie, by się do tego posunąć. Już zaczęłam się zastanawiać, co za kretyn to napisał, kiedy drugi raz spojrzawszy przeczytałam: "Chcesz zostać zauważonym? – Wyróżniaj się w tłumie”. Ups…  Ale po co ja to mówię? Bo skojarzyłam ostatnio, że ktoś jeszcze musiał czytać ten poradnik. Przeczytał tak, jak ja za pierwszym razem. Tyle, że ja zauważyłam błąd… a Woli i Tysio nie.

Echhhhh, wspomnienia. Mogłabym tak godzinami. A Wy? ;)


_______________________________________________________________________________
*) - Jasiu, jak się nazywa ten Niemiec, co mi wszystko chowa?
    -  Alzheimer, babciu!

Komentarze

  1. Niemiec... Woli i Tysio.. siuram ze śmiechu! laury zasłużone, chylę czoła:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)