Rozmowa o dobrym rodzicielstwie z Panią Anną Kucharską-
Zygmunt, psychologiem i pedagogiem, która od 2000 roku jest instruktorem programu
Szkoła dla Rodziców i Wychowawców. Zajęcia z dorosłymi (rodzice,
nauczyciele) oraz dziećmi (w ramach tworzonego przez siebie programu
„Wychowanie do wartości”), a także własna rodzina (jest mamą czwórki dzieci) są
dla niej skarbnicą doświadczeń i nieustającym bodźcem do rozwoju, zarówno w
sferze prywatnej, jak i zawodowej.
Kilka dni temu, na popularnym serwisie społecznościowym,
zauważyłam link do „testu na dobre rodzicielstwo”. Linki udostępniały znajome, których nie
podejrzewałam nawet, że potrzebują „takiej” wiedzy. I zaczęłam się zastanawiać,
jakim ja jestem rodzicem i czy test może mi to uświadomić? Weszłam z ciekawości,
pytania nie były z tych trudnych, po kilku dałam sobie spokój.
Według mnie każdy z nas ma świadomość, jakim jest rodzicem. Dlaczego
w takim razie ludzie sięgają do takich testów?
Anna Kucharska - Zygmunt : Celnie sformułowane pytania mogą stać się inspiracją do
cennej refleksji np. na temat własnego rodzicielstwa. Większość ludzi chce być
„OK” w każdej pełnionej przez siebie roli społecznej, i chce wiedzieć czy są „OK”- nie tylko w
subiektywnym odczuciu, ale obiektywnie czy wręcz „naukowo”. Zakładając, że taki test jest sensownie
pomyślany, człowiek jest ciekawy, jak wypadnie: jeśli dobrze - ma satysfakcję,
jeśli źle - może uznać, że test jest jednak „głupi”, i też ocali swoje dobre
samopoczucie albo zacznie się nad sobą zastanawiać, już abstrahując od testu. To
taka dość bezpieczna zabawa, ale mogąca się stać pretekstem do wnikliwszej
autoanalizy.
Zatem, co to znaczy być dobrym rodzicem?
A. K.-Z.: Rozmawiałam z grupą rodziców o tym, co to znaczy być dobrym
rodzicem. Padały odpowiedzi, że to: wychowanie do wolności; zadbanie o to, żeby
dziecko nie miało zaniżonej samooceny, poprzez „sprzedawanie” mu własnych lęków i
ograniczeń, lecz samoocenę adekwatną
do rzeczywistości, doceniającą i świadomą posiadanych kompetencji i
umiejętności; że dobry rodzic akceptuje i mądrze wymaga; że pracuje nad tym, by
przekazać dziecku uznawaną przez siebie hierarchię wartości.
I ja się z tym wszystkim zgadzam. Dodałabym jeszcze, że
skuteczne wychowanie, czyli to zamierzone, celowe, może mieć miejsce tylko
wtedy gdy mamy na dziecko wpływ, a wpływ zależy od więzi, jaka nas z dzieckiem łączy. Jeśli człowiek sam
od siebie wymaga, rozwija się, dojrzewa, to jest na tyle uważny, żeby za
dzieckiem podążać i nadążać - spontanicznie buduje tę więź, nabywając życiowej
mądrości. Jeśli ma wątpliwości czy mu ten „spontan” wystarcza, to właśnie nasze
warsztaty dla rodziców mogą być pomocne, jako dostarczające konkretnych narzędzi
do budowania więzi.
Co to znaczy „podążać i nadążać” za dzieckiem?
A. K.-Z.: „Podążać” to znaczy brać pod uwagę tempo rozwoju dziecka,
jego zasoby i potrzeby na każdym etapie. Niczego nie wymuszać i nie
przyspieszać :” Bo Krzysiu od sąsiadów jest w tym wieku, co nasza Maja, a już
sam korzysta z nocniczka”
A „nadążać”, to
znaczy nie przegapiać rozwojowych osiągnięć dziecka, jego rosnących
możliwości, i nie być „ hamulcem”
poprzez wyręczanie dziecka w tym, co mogłoby już robić samo.
Poradniki dla rodziców – wychodzi ich cała masa. Sama mam kilka (większość to prezent). Czy rodzicie powinni korzystać z doświadczeń innych rodziców, pedagogów i psychologów? Wiem, że są tacy, którzy unikają porad innych jak ognia. Działają intuicyjnie, ale często nie radzą sobie z problemami wychowawczymi.
A. K.-Z.: Nie rozpatrywałabym tego w kategoriach powinności. Ale jak
świat światem „jedna baba drugiej babie” zawsze coś doradzała: a to jak dobre
ciasto upiec, czym plamę z ciucha wywabić, jak sobie z chłopem poradzić i jak
dziecko wychować.
Mamy zwykle jakieś
poglądy na wychowanie naszych dzieci, ale czasem się okazuje, że rzeczywistość
nas zaskakuje i wtedy, jeśli czujemy się bezradni, warto poczytać, co o danym
problemie sądzą inni. Byle zachować zdrowy rozsądek i nie traktować tych
poradników jako wyroczni, a jedynie jako podpowiedź, spojrzenie z innego punktu
widzenia, który nam samym nie wpadł do głowy. Poradników jest rzeczywiście dużo
i są na bardzo różnym poziomie. Dlatego właśnie warte polecenia są warsztaty
dla rodziców, gdzie można prowadzącego bezpośrednio o różne rzeczy zapytać,
zobaczyć , co sobą reprezentuje, i - jeśli uznamy go za godnego zaufania,
skorzystać z jego wiedzy oraz polecanej przez niego literatury.
Jestem matką dwójki dzieci – syn ma 5 lat, córka 3. Czasem
myślę - mogłabym się z nimi więcej bawić, mogłabym to i tamto. Każdy rodzić ma
wrażenie, że mógłby robić coś więcej, lepiej? A czego potrzeba naszym dzieciom?
A. K.-Z.: Potrzeba im rodziców, którzy dzięki temu, że potrafią zadbać
wystarczająco o własne potrzeby, są zdolni do zaoferowania dzieciom: swojej
uwagi, cierpliwości, wyrozumiałości, poczucia humoru, wsparcia, radości życia
etc. A to wszystko w zgodzie ze swoim temperamentem, wrażliwością,
światopoglądem- w wolności i „po swojemu”.
Bycie rodzicem to w końcu najtrudniejszy zawód świata. Wiele
matek, zwłaszcza tych, które „siedzą" (ile to ma wspólnego z tym słowem? ;)) z
dziećmi w domu i nie pracują zawodowo, jest w społeczeństwie niedoceniana. Co
może Pani powiedzieć takim matkom?
A. K.-Z.: Jeśli taka mama sama, świadomie zadecydowała się „siedzieć z
dziećmi w domu”, to nie potrzebuje, żebym jej „coś” powiedziała. Potrafi obronić
swoją decyzję.
Chociaż może się
zdarzyć, że natknie się na rafy, których nie brała pod uwagę: że nie ma tyle
cierpliwości do codziennej, domowej monotonii z maluchem, ile sądziła, że ma;
że doskwiera jej niedobór kontaktu z osobami dorosłymi, poza tematem "DZIECKO”;
że bardziej ją frustruje towarzyszenie dziecku 24godz na dobę, niż cieszy; że
sama nie potrafi docenić swojego „siedzenia z dzieckiem”, bo się obwinia, że
nie jest taką super mamą, jak zakładała; że nie ma pomysłu na to, co robić ze
swoim dzieckiem, żeby obie strony miały z tego pożytek.
Współczesne mamy
organizują sobie grupy wsparcia na internetowych forach, albo nawet w realu,
korzystając z zawartych przez Internet znajomości. Wspierają się też naturalnie
np. wokół piaskownic, w których bawią się ich dzieci (jak i drzewiej bywało). Ale
jeśli to nie wystarcza, to trzeba rozważyć, czy dla konkretnej mamy i jej
dziecka, to przysłowiowe siedzenie w domu, jest najlepszą opcją. Czasem warto
pomyśleć, czy nie wesprzeć się babcią lub nianią w wymiarze, który pozwoli
mamie „naładować akumulator” i wrócić do dziecka w kondycji pozwalającej na
przeżywanie radości z bycia ze sobą. Dobrze nie uciekać „od macierzyństwa” ,
ale i ucieczka „w macierzyństwo” nie jest dobra. Trzeba uczciwości wobec siebie, żeby
ten „najtrudniejszy zawód świata” rzetelnie wypełniać, w stosownych - jeśli
chodzi o zaangażowanie czasowe, emocjonalne, duchowe - proporcjach, przede wszystkim w stosunku do dzieci, które
rosną i zmieniają się ich potrzeby, ale i w stosunku do innych życiowych
powinności.
Pani Aniu, jacy rodzice przychodzą na Warsztaty do Centrum
Budowania Relacji? Na czym polegają takie spotkania?
A. K.-Z.: Na warsztaty przychodzą rodzice chcący się rozwijać. Tacy,
którym zależy na budowaniu więzi ze swoimi dziećmi. Poszukujący rozwiązań
problemów, z którymi się borykają. Ciekawi jak inni radzą sobie ze swoim
rodzicielstwem.
Spotkań jest kilka, a każde poświęcone jest określonej
tematyce (opis na stronie www. centrumbudowaniarelacji.pl). Poprzez
mini-wykłady, ćwiczenia, analizę przykładów, odwoływanie się do własnych
doświadczeń - zyskujemy materiał do rozmowy i refleksji. Uczestnicy nabywają
umiejętności przydatne w wychowywaniu dzieci, trochę wiedzy oraz więcej
pewności siebie w roli rodzica.
Tak więc, co może Pani polecić tym wszystkim, którym zależy
na budowaniu wspaniałych relacji ze swoimi latoroślami?
A. K.-Z.: Zapraszam na warsztaty;)
Bardzo dziękujemy za rozmowę:)
Rozmawiała: Gosia Rajchel
Zapraszamy do komentowania :)
OdpowiedzUsuń