Akustyka życia





Stało się to niespodziewanie. Pewnego wyjątkowo słonecznego i bardzo ciepłego popołudnia, podczas niedzielnej sjesty. Była zima a temperatura w słońcu przekraczała 20 stopni Celsjusza! Leżałam na sofie, okno balkonowe otwarte było na oścież i na dźwięki, które dobiegały z zewnątrz. Pewnie słyszałam je wcześniej dziesiątki razy ale dopiero teraz docierały do mnie, do mojej świadomości.
Odkrycie! Zdziwienie. Wsłuchiwałam się w ...życie za oknem. W ten ciepły dzień w większości mieszkań ich "oczy na świat" zostały szeroko otwarte. Studnia akustyczna pomiędzy kamienicami idealnie potęgowała "stuki puki" sąsiadów i przechodniów: podszyty ciepłym wiatrem śmiech; rozgrzane słońcem głosy; lekkie kroki stóp wyswobodzonych z ciężkiego obuwia; swobodne rozmowy; niespieszne spacery; ożywiony świergot ptaków.
Pod koniec zimy poczułam - a właściwie usłyszałam - lato!

Zastanowiłam się nad tym głębiej, usiłując przypomnieć sobie jak słyszę pory roku.
Plaśnięcia stóp w wielkich kałużach, chrypienie i kichanie to zdecydowanie deszczowa jesień. Bębnienie kropli o parapet, wiatr w uszach, wzmożony szum drzew o poranku. Przeciągłe gęganie odlatujących gęsi. Lub, jeśli aura jest łaskawa, delikatny szum coraz bardziej suchych liści, szuranie stóp w stosach tych, które już opadły. Czy babie lato ma jakiś dźwięk... Pewnie tak, ale słyszą go chyba tylko pająki, wyczulone na odgłosy tak delikatnej materii.

Zima natomiast bywa trzeszcząca pod stopami podczas mrozów. Zachrypnięta w trakcie ciągnących się tygodniami gryp i chryp (wolę nazywać to zmysłowym basem;). Trzaska ogniem w kominku. Dźwięki nikną stopniowo pod kolejnymi warstwami spadających kryształów śniegu. I zdecydowanie jest przytłumiona przez czapki, szale, nauszniki i warstwę białego puchu, wyciszającego otoczenie. Trochę inaczej sytuacja ma się w miastach gdzie biały śnieg szybko zmienia się w szarą breję, która daje odgłos wciągającego bagna.

Jest jeszcze wiosna, ale tę pamiętałam najmniej, bo (wtedy) była już ponad rok temu. Jak mówi moja znajoma Joasia - pamięć mam dobrą, ale krótką;) Jeśli się wysilę, słyszę zeszłoroczno-wiosenne bzyczenie budzących się do życia owadów. Stuk coraz wyższych obcasów kobiet i zacierania, na ich widok, męskich rąk;) Poza tym, da się słyszeć szybszy przepływ krwi i ptasie trele, o czym pisałam już tutaj.

Polowanie na biedronkę?;) - skupienie na rzeczywistości 100%-owe;)

Wtedy, leżąc pośród dźwięków budzącego się w kościach, żyłach, mieszkaniach i umysłach lata, zagłębiałam się w życie. Było tak niesamowite, że miałam chęć chłonąć odgłosy i przepuszczać je przez siebie jak przez sito. Przetwarzać je w głowie nie zatrzymując się za długo nad żadnym z nich. Przeskakiwać od jednego do drugiego, od cichnącego do nagle bardziej wybijającego się. Pewnie trwało to chwil kilka ale dało mi wiele radości, dziecięcego zaskoczenia i cieszenia się po prostu z otaczającego świata.

Dostrzeganie tego (dźwięków, widoków, zapachów, smaków) co w danym momencie nas otacza, jest ponoć jednym z warunków osiągnięcia szczęścia w życiu. Kontakt z teraźniejszością jest bardzo ważny dla odczuwania zadowolenia. Ale podobno aż 70% życia spędzamy rozpamiętując przeszłość lub snując plany na przyszłość. Na nasze postrzeganie świata wielki wpływ mają lęki, kompleksy i urazy z przeszłości oraz projekcje przyszłości (w dużym stopniu projekcje negatywne, bo powodowane powyższymi lękami...). Koło się zamyka a my tkwimy w środku. Wyjściem są "ćwiczenia z teraźniejszości", czyli nauczenie się życia tu i teraz:) Dostrzeganie np. chmur na niebie, uważne słuchanie otaczającego świata, świadome używanie zmysłów.

Dacie wiarę, że to ten sam motyl?;)
Droga do uważnego życia w teraźniejszości nie jest usłana różami - w końcu jesteśmy przyzwyczajeni do bujania w obłokach. Ale można się nauczyć stopniowo doświadczać coraz więcej z tego co dzieje się tu i teraz, co nas otacza w danej chwili. Potrzeba ćwiczeń - "zmuszania się" do obserwowania rzeczywistości. Łapania się na tym, że znów rozpamiętujemy przeszłość lub wybiegamy w myślach w przyszłość, zamiast skupić się na tym jak pięknie pachnie świeżo upieczone ciasto lub żel pod prysznic, gdy bierzemy kąpiel. Dobrze określił to kiedyś ksiądz podczas kazania, mówiąc, że niektóre kobiety "gotują podczas mszy";) Oburzające!? Nie;) Ja też wiele razy obmyślałam listę zakupów na obiad, będąc w kościele. Kościół można tu zamienić np. na wykład na uczelni, korek w drodze do pracy, kolejkę na poczcie czy cokolwiek co przyjdzie Wam do głowy - na wszystkie te chwile, kiedy odpływamy w obłoku zamyślenia a teraźniejszość przechodzi, niezauważona, obok nas.
Skupianie się na teraźniejszości jest, wbrew pozorom, trudne. Trzeba zacząć od bardzo małych kroków w dążeniu do bycia tu i teraz, do cieszenia się zapachami, smakami, dźwiękami i obrazami.

Weźmy przykład z nietoperzy;), które, gdyby nie skupiały się na otaczających ich dźwiękach (wykorzystując echolokację), nie mogłyby przemierzać spokojnie wieczornego nieba. Wpadałyby na otaczające je drzewa, skały, przedmioty, byłyby zagubione. Poruszają się, wykorzystując zjawisko echa akustycznego (wysyłają krótkie dźwięki o wysokiej częstotliwości i odbierają fale odbite od ewentualnych przeszkód). Muszą więc być w znacznej mierze skupione na tu i teraz. Nie wiem na ile to maksymalne natężenie uwagi uszczęśliwia nietoperze;) ale skoro one muszą tak intensywnie obserwować rzeczywistość, to przecież my możemy chociaż spróbować - od czasu do czasu:)

W miesięczniku "Zwierciadło", które szeroko zajmowało się swego czasu tym zagadnieniem, można znaleźć takie słowa: "Co z różnymi dźwiękami, smakami, aromatami? Kiedy naprawdę jesteś w danej chwili i odbierasz świat zmysłami, dzieją się rzeczy niesamowite. Wydarza się cud. Po przeczytaniu tych słów, możesz zacząć wątpić. Tak działa umysł, który podpowiada zdania: „Zwracać uwagę na zmysły, to strata czasu”, „To nie ma znaczenia”, „W czym mi to pomoże?”. Zignoruj je."
Oraz: "Praktyka uważności (na tu i teraz - przyp. red.) redukuje stres, leczy z przewlekłego bólu, depresji, ataków lęku. Pomaga się zrelaksować i uczy jak zachowywać samokontrolę nad emocjami. Zmienia na mniej krytyczny sposób myślenia oraz rozwija akceptację życia takiego, jakim jest."

Interpretacja dowolna;)

Z kolei pedagogika Gestalt tak to wyraża:
"Żyj teraz — zajmuj się teraźniejszością, a nie przeszłością lub przyszłością. Żyj tutaj — dawaj sobie radę z tym, co obecne, a nie z tym, czego nie ma. Przestań sobie coś wyobrażać — doświadczaj tego, co realne. Powstrzymaj niepotrzebne myślenie. Raczej smakuj i spostrzegaj."

Może "carpe diem" (łac. dosłownie - "chwytaj (skub) dzień") oznacza cieszenie się z tu i teraz a nie tylko korzystanie z życia?;)

Jaka jest "akustyka" naszego życia? Czy dźwięki (smaki, zapachy) wnikają w nas czy przechodzą obok lub tylko odbijają się od nas smutnym echem? Warto się nad tym zastanowić.

Znalezione ostatnio na fb: "Nie pozwól by smutek przeszłości lub obawa o przyszłość zabrały ci radość teraźniejszości."
Zobaczcie, co bohater filmu "August Rush" potrafi wyczarować z odgłosów ulicy. Może i w Waszych głowach, przez świadome przeżywanie teraźniejszości, powstanie jakieś dzieło?:)





Kobieta z Magdalii
fot. Kobieta z Magdalii (motyle, koty i maki) i http://www.freedigitalphotos.net(nietoperze)




Komentarze

  1. wirtualnamonia20 czerwca 2012 16:39

    Ależ się zrobiło blisko natury... Lubię! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podsłuchiwanie świata jest przyjemne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świat tak pędzi, że prawdziwy zachwyt nad dźwiękami natury, miasta to chyba teraz deficyt... Warto się zatrzymać :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie! Nawet pośrodku głośnego miasta można złowić interesujące dźwięki, a na łące zachwycić się mrówką;)Pewnie niektórzy z nas ostatnio w dzieciństwie, z prawdziwym zainteresowaniem, przyglądali się owadom czy chmurom na niebie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)