Rozmowa o... przełomach życiowych





O przełomach życiowych rozmawiam z Panią Romaną Petrymusz, psychologiem, coach’em, członkiem Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich. Pani Romana współpracuje z Centrum Budowania Relacji 

- Pani Romo, każdy człowiek w ciągu całego swojego życia, ma momenty kiedy coś się wali, zmienia się drastycznie sytuacja życiowa. Jednym jest trudnej, innym łatwiej to przetrwać. Czy to zależy od charakteru?

- Każdy z nas przeżywa różne trudności i każdy odczuwa je według siebie, w zależności od tego na jakim jest etapie życia. Różne też wydarzenia powodują taki stan kryzysu. Dla jednych będzie to np. utrata pracy, a dla innych nieudana randka. To zależy od wagi danej sytuacji i jej znaczenia w życiu. Jeśli chodzi o przetrwanie takich momentów i o to, jak je przechodzimy, to zależy to od naszego doświadczenia, od sposobów radzenia sobie, jakich nauczyliśmy się do tej pory, i które się sprawdzały, od wsparcia społecznego, na jakie możemy liczyć, od naszych zasobów wewnętrznych i zewnętrznych. Dużo też zależy od naszego nastawienia do trudności życiowych, czy traktujemy je jako zło konieczne, czy jako wyzwanie, szansę na rozwój, nauczenie się czegoś nowego o sobie samym i o innych. I to wszystko składa się na cechy charakteru, który jest kształtowany przez całe nasze życie. Zaczynając od tego, czy rodzice chronili nas przed każdą krzywdą, jaka się mogła nam stać, rozwiązując wszelkie kryzysy za nas, czy też pozwalali nam na popełnianie błędów, na podejmowanie niekorzystnych decyzji, co uczyło nas brania opowiedzialności za nie i szukania samemu rozwiązań.

http://centrumbudowaniarelacji.eu/poradnia

- Czy powiedzenie „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, sprawdza się? A więc takie przemiany są potrzebne?

- Wydaje mi się, że to powiedzenie ma w sobie dużo prawdy. Ale trzeba też zwrócić uwagę na to, jak daje sobie radę z tym, co mnie nie zabiło, jak ja teraz funkcjonuję, czy tylko „jakoś z tym żyję”, czy „żyję mimo tego i idę do przodu”. Człowiek różnie radzi sobie z kryzysami, myśląc, że wszystko jest w porządku. Może wtedy żyć w takim iluzorycznym poczuciu, że jest silny, mocny, że wrócił do stanu sprzed kryzysu, ale jak przyjdzie jakieś drobne wydarzenie, to wraca do tego momentu bezradności, zagubienia i nie wie dlaczego się tak dzieje. Takimi sposobami może być np. unikanie sytuacji trudnych: jak ich nie widzę, to nie istnieją dla mnie, albo odkładanie w czasie, co tylko może pogłębiać trudność danej sytuacji. A dobrymi sposobami na poradzenie sobie jest np. korzystanie z pomocy innych ludzi, podejmowanie działań prowadzących do rozwiązania problemu, wyraźne określenie źródła kryzysu. Wtedy faktycznie rośnie w człowieku nowa siła, odnajduje nowe ścieżki dla siebie, a także może zrodzić się pragnienie pomocy innym: czuję sie na tyle silny, że teraz ja mogę wesprzeć innych w podobnej sytuacji. Bardzo często tak bywa, gdy dany kryzys został dobrze przepracowany.

 - Jakie etapy w życiu można wymienić, które z nich są szczególnie ważne w omawianym temacie? Bo przecież wszystko co się dzieje trwa, zmienia się. I my się zmieniamy.

- Człowiek w naturalny sposób przechodzi tzw. kryzysy rozwojowe, które przychodzą na niego wraz z wiekiem. Erik Erikson, amerykański psycholog rozwoju człowieka, mówi o pierwszym kryzysie już w rok po urodzeniu, a nawet określa narodziny jako wydarzenie kryzysowe – wyjście z ciepłego miejsca, pełnego dostatku i bliskości, odcięcie pępowiny to wydarzenia mocno zmieniające sytuację, właściwie zmienia się wszystko. Jeśli ten kryzys zostanie pomyślnie przeżyty, czyli, jeśli dziecko dostanie od matki czułość, bliskość, jeśli matka będzie je przytulać, głaskać, karmić piersią, odpowiadać na jego potrzeby, to zrodzi się w dziecku ufność do ludzi i świata. 

Erikson wyróżnia 8 etapów kryzysowych, które spotykają człowieka w ciągu jego życia i rozumie je jako bardzo naturalne i potrzebne do prawidłowego rozwoju. O pierwszym już pokrótce powiedziałam, drugi pojawia się w wieku 2-3 lat. Wtedy dziecko eksploruje otoczenie, świat, szuka drogi do własnej autonomii. Gdy dostanie na to przyzwolenie od rodziców, opiekunów, wtedy przeżyty kryzys przyniesie poczucie niezależności, poczucie własnej wartości. Kolejny kryzys pojawia się w wieku 4-5 lat. Wtedy dziecko podejmuje dużo inicjatywy do zabaw, działania, realizacji swoich wyobrażeń, zaczyna odnajdywać swoje miejsce w otoczeniu. Jeśli spotka się z brakiem akceptacji swoich pomysłów i karaniem za nie, to zrodzi się w nim poczucie winy, kosztem zdolności inicjowania i kreatywności. 

Wiek 6-11 lat to wiek, w którym główną rolę w życiu dziecka grają koledzy, nauczyciele. Rodzi się w nim przedsiębiorczość, ukierunkowuje się stosunek do pracy. Dobrze przeżyty kryzys przynosi wiarę we własne siły i możliwości, poczucie kompetencji. W wieku 12-18 lat kształtuje się u człowieka poczucie tożsamości. Jest to bardzo ważny moment dla rozwoju własnego „ja”, osoba wyodrębnia się z grupy, zauważa w sobie cechy, których nie posiadają inni. Formują się zainteresowania, cele, dokonywane są wybory, podejmuje się role społeczne. Pomyślne przejście tego kryzysu przynosi poczucie spójności wewnętrznej, ukształtowaną tożsamość. Na tym można budować i przeżywać kolejny etap, który pojawia się w wieku 20-35 lat. W tym czasie rodzi się intymność. Człowiek poszukuje bliskich i trwałych realcji z innymi ludźmi. Już wie kim jest, zna siebie, posiada ukrystalizowaną osobowość, więc jest zdolny do jej zachowania, jak i pozwala ją zachować swojemu partnerowi. Kryzys ten w ostateczności przynosi zdolność do przeżywania miłości i oddania dla drugiej osoby. 

Wiek 36/40 – 64 to wiek produktywności i twórczości, poszukiwanie sposobów wyrażania siebie, tutaj ważne staje się wychowanie dzieci zarówno własnych jak i innych. Rodzi się zdolność do opieki i troski o innych w przeciwieństwie do stagnacji, nadmiernej troski o samego siebie. Głównym zadaniem w kolejnym etapie życia - 65 i więcej lat - jest zdobycie uznania dla swoich osiągnięć, zaakceptowanie siebie ze wszystkim czego dokonałem, czy też nie dokonałem w życiu. Jeśli uda mi się to osiągąć, to powstaje satysfakcja z własnego życia i pogodzenie się z nieuchronnie nadchodzącą śmiercią

- Chyba najtrudniejszym momentem jest choroba lub śmierć bliskiej osoby. Jak psycholog może tutaj pomóc?

- Tak, choroba lub śmierć bliskiej osoby – współmałżonka, czy partnera/partnerki – to wydarzenie kryzysowe, które widnieje na pierwszym miejscu stresowych zmian w życiu człowieka umieszczonych na liście wydarzeń życiowych opracowanej przez psychiatrów Holmesa i Rahe. Badacze Ci wyodrębnili ponad 40 stresujących zdarzeń w życiu człowieka, określając dla nich miejsce na skali od tych, które powodują największą dezintegrację, do tych, które wywołują lekki stres. Śmierć osoby bliskiej to właśnie takie wydarzenie, które niesie ze sobą wiele nieprzewidywalych reakcji osób, które przechodzą ten krysys. Człowiek wtedy zadaje sobie wiele pytań, często nie mogąc samemu sobie na nie odpowiedzieć. Szok, jaki wtedy przychodzi, zmienia dotychczasowe funkcjonowanie. Pojawia się albo totalna rezygnacja ze wszystkiego, albo nadmierna aktywność. Ważne, aby mieć wtedy obok bliskich. Nawet jak Ci bliscy nie wiedzą jak podejść, co powiedzieć, czy w ogóle coś mówić – to zawsze jest dla nich trudne – to ważna jest ich obecność. Świadmość, że mogę liczyć na innych w moim cierpieniu już sama w sobie jest lecznicza. To są momenty, które w takich okolicznościach muszą się wydarzyć, trzeba pozwolić takiej osobie na żałobę, na to, aby mogła pocierpieć. Martwić możemy się dopiero, gdy trwa to zbyt długo, lub gdy przybiera jakieś dla nas niepokojące formy, np. pojawia się alkohol.

-  Czy ludzie wtedy chcą korzystać z porad psychologów?

- Trudno tu uogólniać. Są osoby, które świadomie chcą sobie pomóc i korzystają wtedy z porad psychologa, inne, ponaglane przez swoich bliskich, mogą przekonać się, że taka pomoc może wiele dać, bądź na odwrót, mogą zbuntować się i nie podjąć próby przyjęcia pomocy. Ale są też takie osoby, które takiej pomocy wcale nie potrzebują, bo są na tyle silne, że potrafią cały proces żałoby przejść, opierając się tylko na wsparciu swoich bliskich. 

Zauważam tutaj duże znaczenie i wpływ jednej ważnej sprawy. Mianowicie, wiele zależy od tego jaką człowiek ma w sobie odpowiedź na pytanie: „co dzieje się z ludźmi po śmierci”. Nieco łatwiej jest osobom, które wierzą, że po śmierci jest życie wieczne, że wszyscy się kiedyś spotkamy – to jest ta nadzieja, która podtrzymuje iskry życia i daje siły do powrotu do codzienności bez drugiej osoby. Nie jest to oczywiście regułą, ale nie da się ukryć, że świadomość, że zobaczy się tą osobę jeszcze kiedyś, że wiemy, że jest jej dobrze, że nie cierpi już, że jest szczęśliwa, daje duże pocieszenie. Odnajduje się wtedy sens zarówno życia, jak i śmierci. Trudniej jest taki sens odnaleźć osobom, które nie wierzą w życie po śmierci. Dla tych osób, śmierć przynosi dużą pustkę i beznadzieję, odbiera chęci do życia.

Takie trudne wydarzenia powodują, że człowiek zadaje sobie pytania: czy tak to wszystko ma wygladać, czy tylko tyle ma człowiek dla siebie, to jedno małe, krótkie życie? i wtedy zaczyna szukać pocieszenia, chwyta się małych światełek, które przynoszą ulgę w cierpieniu. Te światełka, to często nadzieja, którą niesie ze sobą wiara w żyjącego Boga i który sam daje życie.

- A gdy ktoś mówi „poradzę sobie”’ „nie wtrącaj się” a widzimy wyraźnie, że sytuacja go przerasta i pomoc psychologa jest bardzo wskazana, jak możemy pomóc?

- Na pewno nie możemy naciskać, zmuszać, czy zaciągać siłą do lekarza, bo bunt będzie się wtedy tylko powiększał. Co możemy wtedy zrobić? Być z taką osobą, rozmawiać, próbować zrozumieć jej cierpienie, aż dojdziemy do takiego momentu, że propozycja pójścia do psychologa nie wywoła w niej sprzeciwu, a może i sama osoba dojdzie do wniosku, że potrzebuje pomocy. To wymaga dużej cierpliwości, zaciśnięcia zębów, też wsparcia od innych, aby się nie zniechęcać. Trzeba pamiętać, że osoba cierpiąca ma zawężone pole swojej świadomości, jest tak ogarnięta bólem, że niemal ślepnie na wszelkie przejawy życzliwości, ciepła, dobra. Jest tylko ona i jej ból, i nie robi tego specjalnie, tak jest.

- Bardzo dziękuję za rozmowę.


Rozmawiała : Gosia
fot. freedigitalphotos.net

Komentarze