Zawieźli mnie do domu. Nie byłam w stanie składać zeznań.
Dowiedziałam się jedynie, że wszystko wiedzą z pendriva, który Brzózka znalazł
u mnie w torebce. Tam L.D. mówiła o tym, że jej syn mieszka w tym samym
budynku… To Bartuś zadzwonił na policję, bo nie dobierałam telefonów od Marylki, która się ze mną umówiła. Ona zadzwoniła do niego...Teraz
wracał do domu. Zasnęłam na kanapie.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zajrzałam przez lufcik. Brzózka.
Wszedł a minę miał niewesołą...
- ...miał wypadek. Zginął na miejscu...
- Co? Co pan mówi?! – nie, to zły sen. – Nie, to niemożliwe!
- Jechał do pani, spieszył się i … – nie słuchałam go już. Darłam
się jakby mnie ktoś ze skóry obdzierał.
- To moja wina! To ja go zabiłam.
- To moja wina! To ja go zabiłam.
Czułam, że cały świat legł mi w gruzach. Nie wiedziałam co ze sobą
zrobić. Brzózka zupełnie nie służbowo przytulił mnie. Tak po przyjacielsku.
Po trzech miesiącach
Tamte dni minęły. W odstępie dwóch dni pochowałam dwie bliskie mi
osoby, Bartusia i L.D. Wpadłam w wir pracy. Wynajęłam nowe mieszkanie. W starym
mieście. Jadłam, spałam i pracowałam.
Tego dnia zadzwonił do mnie Brzózka, że będzie w okolicy i
chciałby porozmawiać.
Przyjechał w kilka minut od telefonu. Był po pracy, na sportowo.
Siedliśmy na tarasie.
- Chciałem pani przekazać jakie są wyniki dochodzenia. Adam jest w
zakładzie psychiatrycznym, ma mocno zachwianą psychikę… L.D. zabito z polecenia
żony K.N. Chciała ukryć niewierność męża, chciała ochronić ich życie, małżeństwo, uniknąć skandalu … Wiedziała o wielu jego romansach. Następny miał być Adam. Ale nie zdążyła.
Pomogła pani w śledztwie..
- Panie inspektorze, medal mi dajcie! – ziałam sarkazmem.
- Małżeństwo K.N. i tak więc się rozpadło… nieszczerość, tajemnice… - mówił dalej.
- Tak, brak szczerości i zaufania niszczy wszystko. Gdybym
posłuchała Bartusia… a ja… - głos mi się łamał.
- Nie musisz być… nie musi być pani…
- Już dawno powinniśmy mówić sobie na ty. Alicja – podałam mu
rękę.
- Artur. Nie musisz się oskarżać tak, nic nie zmieni tego, co się
wydarzyło…
Siedzieliśmy w milczeniu.
- Powiedz mi czy ty jesteś szczery? Liczy się dla ciebie zaufanie
w związku?
- Liczyło się zawsze. To podstawa związku.
Położył swoją dłoń na mojej. I siedzieliśmy tak. Może chwilę, może
dwie. Tego dnia zabrał mnie na spacer.
Zaprzyjaźniliśmy się. Zwierzaliśmy się sobie. Ufałam mu, była między nami autentyczna przyjaźń.
- Powiedz mi, dlaczego nie uwierzyłeś w zjawę? – zapytałam kiedyś.
- Gdybyś widziała wtedy siebie, jak to mówiłaś. Miałem ochotę cię
pocałować a nie słuchać …taka ta moja praca… - i zrobił to teraz. Delikatnie pocałował mój nos.
A co
myśleliście, że przyjaciel rzuci się na mnie jak wygłodniały wilk? :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)