Histeria pewnego Płaszczyka





Notatki autobusowe.
Tytuł roboczy - "Histeria pewnego Płaszczyka".
W rolach głównych:
- Pan Płaszczyk z teczką i bez...,
- Potrącona i Niedopuszczona,
- B-boy stoik,
- Spostrzegawcza dziewczyna B-boya.

Prolog
Deszczowy poranek w dużym mieście. Zatłoczone autobusy zatrzymują swoje opasłe cielska na przystanku przy głośnym rondzie. Czy czeka mnie kolejna walka o przetrwanie w dusznym środku komunikacji?

Scena I.
Wsiadam do autobusu pełnego ludzi i widzę w oddali wolny fotel. Spokojnym, acz stanowczym krokiem zmierzam w jego kierunku, kiedy nagle wpada na mnie mięsna masa człekokształtna, spycha na bocznicę, wydłuża krok i z zadartym nosem sadowi zad w miejscu przeze mnie upatrzonym. Łypię na niego rozeźlonym okiem i przeciskam się do kolejnego wolnego miejsca - na przeciwko, po prawej.
Mięsna masa ludzka okazuje się być płci męskiej, widocznie nie dżentelmeńskiej. Wiek średni, wysokiej postury, okulary, teczka, płaszczyk, krawat - elegant, czyli ubiór ni przypiął ni przyłatał do zachowania jegomościa. Obdarzam go spojrzeniem pełnym ironicznej wzgardy a on spoziera na mnie nieobecnym wzrokiem z wyższością profesora uczelni, który nie przepada za swoimi studentami. "Gryzipiórek" myślę i odwracam głowę, żeby popatrzeć przez okno.
Scena II.
Kilka kilometrów dalej po mojej lewej notuję pewien ruch i widzę, że dziewczyna, która zajmowała miejsce en face "profesora", zasłania ręką usta i patrząc na jego stopy wstaje i biegnie chwiejnie(bo autobus w pędzie) do drzwi, gdzie wpada wprost w ramiona swojego, jak się domyśliłam, chłopaka w czapce i stroju B-boya. Wymieniają kilka zdań, po czym on również spogląda na stopy Płaszczyka. Nie wytrzymuję - zerkam i ja - jego lewa noga w brązowym mokasynie, lewa w czarnej skarpecie, na szczęście bez dziury na palcu, ale jednak! Stopa nieokiełznana obuwiem wygina się radośnie i lekko pręży.
Hm. Moja pierwsza reakcja to pusty, wewnętrzny, podły śmiech "Patrzcie no, kto bez buta chodzi - przeciskacz autobusowy, niekulturalny pseudointeligent". Drugą myślą zaskakuję samą siebie "A co jeśli ten nieokrzesaniec jest jednak tak wrażliwy i zamknięty w swoim świecie, że zapomina o tym co sie wokół niego dzieje i skupia się na swoim wewnętrznym, być może nierozumianym przez społeczeństwo, wnętrzu? Lub może jest chory na ciele lub umyśle, nieszczęśliwy, samotny, przeżywający tragedię życiową? Bo kto normalnie chodzi w deszczu, o jednym bucie, nic sobie z tego nie robiąc?" Nagłe rozczulenie.
Płaszczyk siedzi dalej z zadartą dumnie głową, w eleganckim ubraniu, starannie uczesany. B-boy głośno wygłasza filozoficzną reakcję na brak buta, mówiąc do dziewczyny:" No popatrz - można?! Można!!" Dziewczyna uderza w stonowany śmiech. Jedziemy już w spokoju dalej, bo ile można się gapić, zwłaszcza dyskretnie(czyli zezując jednym okiem - gałka oczna boli od tego), na czyjeś stopy.

Scena III.
Autobus zatrzymuje się na którymś z kolei przystanku. Płaszczyk spokojnie podnosi się z miejsca, godnym krokiem wychodzi a autobusu na mokry chodnik. Myśląc, że widzę go ostatni raz w życiu patrzę w ślad za nim, chcąc się nacieszyć jego niezwykłą postawą i unikatowym image.
Nagle jego teczka robi zamach, pozwalający na szybki zwrot, panika wlewa się w jego oblicze i z rozwianą grzywą czarnych włosów Pan Płaszczyk wpada z powrotem do wehikułu, z uniesieniem krzycząc profesorskim tonem: "Chwileczkę, musiałem przypadkiem stracić jeden but!" I gdy już znajduje niesforny element garderoby, który musiał zsunąć mu się ze stopy i powędrować pod siedzenie, krzyczy dalej:"Naciśnijcie przycisk, żeby drzwi się nie zamknęły!" Sam nie naciska, tylko wydaje rozkaz, a niestety, jak wiadomo, ludzkość od czasów feudalnych cofnęła się w rozwoju jeśli o usłużność chodzi, więc zanim czyjeś palce trafiły na miejsce z napisem "otwieranie drzwi", te ostatnie zamknęły się z głośnym plaśnięciem i Płaszczyk został uwięziony we wnętrzu autobusu, którzy chyżo pomknął w dal.
Znów uśmiecham się w duchu, już bez żalu do Płaszczyka. Tym razem rozbawia mnie to, że ideał sięgnął bruku i to uskarpeconą stopą.


Epilog
Pan Płaszczyk, oprócz buta, stracił po drodze dobre maniery. Myślę sobie, że wszechświat wywinął mu dzisiaj numer - w zamian za nieuszanowanie pierwszeństwa kobiety w wyścigu o fotel, ofiarował mu zagubienie buta i przymusowy spacerek w deszczu, niesuchą już stopą. Zapłata być może uczciwa, ale wybaczam Płaszczykowi i jemu podobnym, nie domagając się więcej zemsty, bo od niej stronię. Jakkolwiek zabawa i historia były przednie.

Kobieta z Magdalii

Komentarze