"Buźka" Sophie Hannah - recenzja




Tajemnica goni tajemnicę, na pozór idealna rodzina skrywa mroczne sekrety, policjant zadurza się w zamężnej matce maleństwa, które... zostało zamienione - w niewytłumaczalny sposób, w chwili gdy ojciec dziecka zasnął, a matka, namówiona przez teściową, wybrała się do centrum fitness. Pomyślicie pewnie, że to niezwykle dramatyczna, przerażająca sytuacja... Ale przecież to wręcz przygrywka do prawdziwego dramatu - otóż zrozpaczonej matce nikt nie wierzy, jej mąż uważa, że kobieta zwariowała, policjant jest sceptycznie nastawiony, ale emocje kobiety, jej rozgorączkowanie, heroiczne próby, by przekonać otoczenie, że dziewczynka będąca w domu to zamienione dziecko, sprawiają, że funkcjonariusz policji nabiera wątpliwości, zwłaszcza że wbrew rozsądkowi zaczyna ciepło myśleć o zgłaszającej przestępstwo Alice Fancourt. 

"Buźka" to debiut powieściowy Sophie Hannah. Pozycja ta rozpoczyna serię książek traktujących o policjantach z niewielkiego Spilling. Simon Waterhouse i Charlie Zailer łączy relacja służbowa, kobieta pragnie to zmienić, gdyż nie pozostaje obojętna na wdzięk/urok/intelekt kolegi. Ale zauroczenie to nie do końca jest odwzajemnione - eufemistycznie rzecz określając. Mamy więc okazję poznać początki tej znajomości, nieco skomplikowane i raczej niezbyt obiecujące, choć właśnie - dla fanów pisarstwa Sophie Hannah, którzy choćby dzięki lekturze "Błędu w zeznaniach" znają już dalsze losy tych dwojga, będzie to ciekawe, intrygujące dopowiedzenie tej historii.

Bez wahania można uznać, że sprawdzony schemat znany polskim odbiorcom z innym książek autorstwa Sophie Hannah w ciągu lat nieco ewoluował, "docierał się" i w najnowszych tytułach mamy do czynienia z jego doskonalszą formą. Przyznam, że zaskoczyło mnie to, że słowa bohaterki, jej odbiór wydarzeń nie są prawdą "obiektywną". W poprzednim tytule sygnowanym przez Wydawnictwo Literackiej mamy zestawione wywołujące silne emocje relacje z punktu widzenia bohaterki, stopniują one napięcie, sprawiają, że jako osoby w nie "wtajemniczone" inaczej odbieramy postępy w śledztwie, jesteśmy bardzo poruszeni. "Błąd w zeznaniach" pozwala nam cieszyć się - choć to nieco paradoksalne określenie w tej sytuacji - coraz większym napięciem, poczuciem zagrożenia. "Buźka" - w finalnym rozrachunku - nie daje tej satysfakcji. Może właśnie chronologiczne czytanie byłoby dobrym wyjściem w tej sytuacji - bo w przeciwnym wypadku możemy być nieco rozczarowani.

Tytuł oryginału to "Little Face" i zapewne dla rodaków autorki nazywanie dziecka takimi określeniem jest naturalne, miłe, ciepłe. Mam jednak wrażenie - choć to oczywiście moje subiektywne odczucie - że zarówno "Buźka", jak i "Twarzyczka" to mało prawdopodobne dla polskiego odbiorcy formy zwracania się do dziecka. Rozumiem, iż tu najistotniejsza była wierność względem tekstu Sophie Hannah, jednak myślę, że i inne miano, bardziej zakorzenione w naszej kulturze, sprawdziłoby się. Choć z kolei może taki tytuł wprowadziłby w błąd odbiorców, którzy na przykład już zetknęli się z wcześniejszym wydaniem?

Na pewno osoby ceniące twórczość Sophie Hannah znajdą w tym tytule coś dla siebie - są emocje, tajemnice, Simon Waterhouse dochodzi do błyskotliwych wniosków na podstawie drobnych faktów, które umknęły uwadze wielu osób. Nie mamy wątpliwości, że okoliczności zostały tu nieco nagięte, przemiana męża Alice w bezwzględnego okrutnika jest nieco zaskakująca, ale nie można odmówić "Buźce" zdolności przykuwania uwagi, trzymania w napięciu. Ciekawe, czy dostrzeżecie wypowiedź, która pozwoliła Simonowi dociec, co naprawdę wydarzyło się w posiadłości Fancourtów, a przy okazji też ustalić, kto naprawdę zabił pierwszą żonę Davida, obecnego męża Alice...

Polecam
Katarzyna


"Buźka"
Autor: Sophie Hannah
Przekład: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo Literackie
Oprawa: broszurowa ze skrzydłami
Liczba stron: 388
Format: 14,5x20,7 cm
ISBN: 978-83-08-05586-1





Komentarze