Małgorzata Szejnert "Usypać góry. Historie z Polesia" - recenzja





Zapewne bardzo różne skojarzenia przywodzi na myśl nazwa „Polesie” – jedni wspomną o „poleskich błotach”, inni od razu przywołają Flotyllę Pińską czy postać Napoleona Ordy.  A jak się okaże – po lekturze najnowszej książki Małgorzaty Szejnert, te kwestie nie wyczerpują bogactwa tematów związanych z tym terenem: opowieści jej autorstwa o Polesiu, jego dawnych i obecnych mieszkańcach wciągają, miejsce to czaruje bujnością przyrody, splatające się losy bohaterów intrygują, przejmują dramatyzmem. 

Ci, którzy zetknęli się z pisarstwem Małgorzaty Szejnert, mogą być pewni, że opisane historie zostały przedstawione z wielką dbałością o prawdę historyczną. W tekście znajdziemy cytaty z prac związanych z danym tematem, fragmenty trafnie komentujące zdarzenia, odmalowujące społeczne relacje, zachowania portretowanych postaci. Autorka dociera do świadków zdarzeń, osób, które mogą pomóc jej w ustaleniu prawdy. A jednocześnie to nie suche historyczne fakty, Małgorzata Szejnert jest wszak dziennikarką, reportażystką, zatem w swych książkach pokazuje zdarzenia z perspektywy współczesnej: jak czas obszedł się z tymi śladami przeszłości, co pozostało żywe, co przechowała pamięć kolejnych pokoleń. 

Na szczególną uwagę zasługuje umiejętność odmalowania miejsc, ujęcia w kilku słowach tego, co charakterystyczne, dostrzeżenia drobnych elementów, które mniej uważnym osobom mogłyby z łatwością umknąć, a ich znaczenie dla zbudowania obrazu jest niebagatelne. 

W kolejnych rozdziałach poznamy postacie wpływowe, sławne, ale i „zwykłych” mieszkańców Polesia, duchownych i możnych, robotników, pracujących na roli, sportretowani zostali bohaterowie różnej narodowości – Polacy, Rosjanie, Białorusini, „tutejsi”, Żydzi, ale też i przyjezdni – zafascynowani urokiem, barwnością tych stron poświęcają czas, by je lepiej poznać, wracają tu powielekroć, niekiedy nawet osiedlają się. Wszystkich łączy przywiązanie do tych stron, a choć różne aspekty odgrywają w tych uczuciach główną rolę, to jest to niewątpliwie ważny element wspólny. Okazuje się także, że bohaterowie kolejnych opowieści choć mają różne zajęcia, status społeczny, przekonania, to jednak ich losy splatają się, tworząc zaskakującą sieć wzajemnych relacji, niekiedy odległych w czasie, ale mimo to znaczących. 

Tych materialnych dowodów nie zostało zbyt wiele, często można powiedzieć, że było to wręcz planowe niszczenie niepożądanych śladów bytności osób uznanych za wrogie przez władze. Tym bardziej wartościowe są ustalenia autorki. Szczególnie poruszył mnie rozdział zatytułowany „Wszyscy święci”, ukazujący dwóch księży, którzy w pobliskich parafiach – Pińsku i Łohiszynie pełnili służbę kapłańską. W opowieść o księdzu Kazimierzu Świątku, przyszłym kardynale i księdzu Stanisławie Ryżko, których połączyło umiłowanie prostoty, skromność, pracowitość, poświęcenie – by odrodzić kościół katolicki w tym regionie, wiąże się z postacią świętego Andrzeja Boboli oraz staraniami obu duchownych, by doprowadzić do beatyfikacji biskupa Łozińskiego. Niezwykli bohaterowie, którzy poświęcali siły i energię, by zrealizować zamierzenia w zestawieniu z obecną sytuacją kościoła katolickiego na Białorusi to obraz zapadający w pamięć. Takich kontrastów jest wiele – można powiedzieć, że to znak czasów, świadectwo przemian. Często jednak ich nieubłagalność przygnębia – dobrze, że Małgorzacie Szejnert udało się odnaleźć, zachować, przekazać te obrazy przeszłości… 

Polecam
Katarzyna



"Usypać góry. Historie z Polesia"
Autor: Małgorzata Szejnert
Wydawnictwo: Znak
Oprawa: twarda
Liczba stron: 416
Format: 16,5x23,5 cm
ISBN: 978-83-240- 3287-7


Komentarze