"Świat Ruty" - recenzja




Okładka przywodzi na myśl letni, upalny dzień - ale nie spodziewajmy się takiej lekkiej opowieści po rzucie oka na zdjęcie odwróconej do nas plecami kobiety. To bardzo istotny szczegół - bo bohaterka jawi się jako osoba tajemnicza, wielowymiarowa, zagadkowa. Dziwi to tym bardziej, że w niewielkim miasteczku, które stanowi scenerię współczesnych wydarzeń, właściwie wszyscy się znają, każdy sekret błyskawicznie staje się wiadomością przekazywaną z ust do ust i nic nie umknie uwadze wścibskich czy ciekawskich, których nie braknie wśród nas...

Ale są też i tacy, którzy trzymają się na uboczu, żyją własnymi sprawami, we własnym świecie, nie pozwalają postronnym zbyt mocno wniknąć w swoje życie, a przyjaźnią się z podobnymi sobie. I choć na pozór nie wadzą innym, to ta osobność, odmienność bywa solą w oku, pożywką dla plotek, zarzewiem tragedii...

Iwona Żytkowiak swoją najnowszą powieścią wpisuje się w nurt historii będących swego rodzaju sagą rodzinną (choć tu owe rodziny są bardzo okrojone, mało liczebne), ale chociaż to kolejna książka kładąca pomost między współczesnością a dramatycznymi latami wojny i powojennej rzeczywistości, to nie można jej odmówić oryginalności, więc choć mamy tu w pewnym stopniu znany schemat, to jego twórcza realizacja każe zaliczyć tę pozycję do ciekawych, poruszających i zapadających w pamięć opowieści.

Główna postać to tytułowa Ruta, ale nie tylko losy tej wyróżniającej się spośród małomiasteczkowej społeczności kobiety-dziewczyny, niebanalnie ubierającej się artystycznej duszy będą nas zajmowały: poznamy niełatwą historię jej rodziców, ich chlebodawczyni, znachorki-zielarki, która nieraz ratowała zagubionych młodych z opresji... Ale zaczyna się wszystko współcześnie - i równie dramatycznie - bo wypadkiem drogowym. Chwila nieuwagi, mgła - powodów jest wiele - ale skutek tragiczny: Ruta potrącona przez jadącą do pracy nauczycielkę, Irenę, trafia do szpitala, a choć na pozór wszystkie parametry życiowe są w normie, to poszkodowana nie odzyskuje świadomości.

I tu zaczyna się ciekawy zabieg zastosowany przez autorkę - minione zdarzenia z lat dzieciństwa Ruty, ale też wcześniejsze - sprzed jej narodzin poznajemy dzięki onirycznym wizjom snutym przez nieprzytomną kobietę.

Przy łóżku chorej są i jej rodzice - milczący, jakby zasłuchani w to, co się z córką dzieje, wyłapujący najdrobniejsze jej reakcje, próbujący dzięki wiedzy przekazanej przez Wiktę-znachorkę, obudzić córkę.

Każda z tych czterech postaci - Irena, która prowadziła auto, Ruta leżąca w szpitalnym łóżku, jej rodzice - Anzelm i Estera - snuje własną opowieść, są wspomnienia, reminiscencje, z tych kawałków historii tworzy się spójna narracja, pokazująca i dramatyczne wojenne losy osób "na pograniczu" nacji, Niemców sympatyzujących z Polakami, Żydów, Cyganów. Widzimy ostracyzm i wrogość, brak zrozumienia, bolesne zdarzenia, które choć dawno minione, nie dają o sobie zapomnieć. Współczesny wątek to dramat opuszczonej kobiety, której mąż nagle stwierdza, że nic już ich nie łączy i zostawia ją dla młodszej. Obie płaszczyzny czasowe zostały ciekawie splecione, a sama historia niebanalnie przedstawiona, wciąga, porusza, przejmuje...

Polecam
Katarzyna

Autor: Iwona Żytkowiak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 296 
Format: 125mm x 195mm
ISBN: 978-83-8069-464-4









Komentarze