"Jak gdybyś tańczyła" - recenzja





Czasem wydaje się, że los stawia nas w jakiejś sytuacji bliźniaczo podobnej do tego, co już się niegdyś zdarzyło, po to byśmy mogli nasze ówczesne uczucia przepracować, może coś naprawić, spojrzeć inaczej na naszą przeszłość i wyciągnąć z niej lekcję.

Tak właśnie rzecz się ma w przypadku Molly. Dotknęła ją wielka tragedia - straciła upragnioną córeczkę. Ciążowe komplikacje sprawiły, że Molly i jej mąż nie doczekali się dziecka, konieczne okazało się też wykonanie histerektomii. Marzenie o stworzeniu rodziny nie zgasło, a dobrym wyjściem wydaje się być otwarta adopcja. Szczególnie entuzjastycznie podchodzi do tego pomysłu Aidan, mąż Molly. Ona sama ma jednak wątpliwości...

Otwarta adopcja, czyli ścisłe związki rodziny adopcyjnej i biologicznej, przekazywanie informacji, zdjęć, czasem wspólne spędzanie czasu wydaje się być korzystnym rozwiązaniem dla dziecka. Jednak Molly boi się, że biologiczna matka będzie swego rodzaju zagrożeniem w budowaniu relacji z pociechą. I nie są to tylko wyimaginowane obawy - kobieta ma bardzo podobne doświadczenia z własnego dzieciństwa: wychowywała się w domu ojca i jego żony, która zgodziła się na takie rozwiązanie, a biologiczna matka mieszkała nieopodal, w domu należącym do dość majętnej rodziny taty.

Nic dziwnego zatem, że wzajemne relacje wszystkich tych osób, włączając w to dość liczną rodzinę ojca, były nieco zagmatwane, nie zawsze układały się bezproblemowo, a niektóre aspekty tej sprawy doprowadzały do konfliktów.

Główną bohaterkę poznajemy w momencie, gdy wraz z mężem decydują się przystąpić do programu otwartej adopcji, zastanawiają się jak się zaprezentować, by zjednać sobie biologiczną mamę dziecka, wyszukują zdjęcia... Te działania powodują, że Molly wraca myślami do lat dzieciństwa, do szczególnego lata, które zaważyło na jej dalszych relacjach z rodziną, a właściwie do ich całkowitego braku...

Gdy miała czternaście lat, fascynację młodzieżowymi idolami zastąpiło u niej zadurzenie w koledze: lato spędzone w domu okazało się czasem małego buntu, doświadczania wielu nowych rzeczy, choć nie zapomniała o rodzinie: jej chory na stwardnienie rozsiane ojciec mógł liczyć na jej pomoc w pisaniu książki (dyktował tekst córce) oraz na udział w promocji poprzedniej publikacji. Co więcej - Molly realizuje rozmaite pomysły, by egzystencja ojca była bardziej radosna. Ma wrażenie, że jej działania odnoszą pożądany efekt. I gdy wydaje się, że największym problemem familii jest fakt, iż wuj nalega na sprzedaż rodzinnej ziemi pod budowę osiedla, ojciec Molly umiera... Dziewczyna jest w szoku, ale nie wierzy w naturalne przyczyny - podejrzewa matkę o popełnienie zbrodni, właściwie jest pewna, że tak właśnie się stało, dlatego też zrywa wszelkie kontakty z bliskimi.

Te informacje poznajemy już na początku, choć autorka nie zdradza, którą matkę Molly ma na myśli. Relacje między bohaterami są skomplikowane, a kolejne fakty, które wychodzą na jaw, sprawiają, że opowieść wciąga czytelnika jeszcze bardziej. Przeplatanie się planów czasowych sprawia, że emocjonują nas jednakowo i wydarzenia z przeszłości Molly, i jej obecne starania w kierunku finalizacji sprawy otwartej adopcji. 

Autorka potrafi przykuć uwagę czytelnika, przedstawić swoich bohaterów w sposób, który sprawia, że ich losy szybko stają się dla nas ważne. Przyznam, że musiałam porzucić bohaterkę na ponad pół dnia i zanim wróciłam do lektury, to sytuacja, w której ją zostawiłam, wciąż tkwiła w mojej pamięci i motywowała do znalezienia czasu na poznanie dalszej części tej opowieści. 

Podziękowania, które kończą tę pozycję, świadczą dobitnie o tym, że autorka przeprowadziła wnikliwy research, zatem przekazywana historia tworzy spójną, przekonującą całość, a liczba poruszonych tematów imponuje: problemy ludzi niepełnosprawnych, otwarta adopcja, ciąże nastolatek, młodzieżowe fascynacje idolami, młodzieńczy bunt i dojrzewanie, relacje między ludźmi o różnym kolorze skóry, traktowanie osób mających w przeszłości pewne incydenty związane z leczeniem psychiatrycznym... (A z pewnością nie wymieniłam wszystkich tematów!)
Wielowarstwowa, wciągająca powieść, do przeczytania, ale i przemyślenia - kolejna świetna pozycja w dorobku autorki.
Polecam
Katarzyna


"Jak gdybyś tańczyła"
Autor: Diane Chamberlain
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Oprawa: miękka
Liczba stron: 504
Format: 13x20 cm
ISBN: 978-83-8097-034-2



Komentarze