Miś

Pojawienie się w naszym życiu psa było dla nas kompletnym zaskoczeniem. Nie byliśmy do tego w żaden sposób przygotowani. Pojechaliśmy do mojej mamy na wieś a on tam na nas czekał. Przyprowadził go pies mojej mamy, był wychudzony i wystraszony, zziębnięty. To była końcówka października – rok temu. Domyślamy się, że albo sam zerwał się z łańcucha i uciekł albo ktoś go wyrzucił...

Gdy go zobaczyłam pierwszy raz pomyślałam: „To najbrzydszy pies na świecie, to taki typ, co go nie można wychować, taki co ujada na każdego...” Ale on tak na nas patrzył. Myślę, że już wtedy nas wybrał i pokochał. Piesek mógł zostać u mojej mamy w towarzystwie jej psa i trzech kotów. Rozmawialiśmy o tym długo i postanowiliśmy spróbować zabrać go ze sobą – do „dużego” miasta i małego mieszkania.

Najpierw sprawdziliśmy jak reaguje na samochód. Wzięłam go na ręce i usiadłam z nim z tyłu. Powąchał otoczenie, nie bał się. Ruszyliśmy na małą przejażdżkę. Nie miał choroby lokomocyjnej, był  spokojny i wkrótce zasnął na moich kolanach. Był jak aniołek. Zdał ten test.

Na wsi byliśmy wtedy kilka dni – on był cały czas blisko przy domu. Dostawał jedzenie i pozwalał się głaskać. Wymyślaliśmy dla niego imię – może Filutek albo Fafik (bo taka z niego malizna) ale w końcu został Miśkiem, jak większość psów w naszej rodzinie.



Zabraliśmy go ze sobą, całą drogę, jakieś 400 km, spał. Był bardzo grzeczny. Dostał obrożę i smycz, którą trochę zbyt mocno ciągnął, bo nie był jej nauczony. W nowym domu najpierw wszystko obwąchał i zajrzał do każdego kąta.

Potem pokazałam mu, że może spać na kanapie. I to był mój pierwszy błąd...

tekst i fot. Asia

Komentarze

  1. Misiek to super pies znam go osobiście Pozdrawiam hau hau

    OdpowiedzUsuń
  2. oj spania na wysokosciach to psiaki ucza sie migiem, nawet moje 2 miesieczne szczeniaki po jednej wizycie na lozku potem juz pamietaly i sie dopominaly, choc byly zbyt malusie by same wskoczyc:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)