Podsłuch




    Moja przyjaciółka z liceum powiedziała mi kiedyś, że bardzo lubi podsłuchiwać rozmowy pasażerów w środkach transportu publicznego. Chcąc nie chcąc (nie mogłam przecież z nią zbyt długo rozmawiać, bo zwykle pojawiały się obok jakieś osoby konwersujące na „konieczny do podsłuchania temat”), z czasem przejęłam ten zwyczaj. Pewnie to nieładnie i niezbyt grzecznie ale kto powiedział, że jestem lub mam być grzeczna? Poza tym, słyszę mimowolnie tylko te zdania, które wypowiadane są głośno. A że potem wyciągam ucho w kierunku, z którego one padły, to już całkiem inna sprawa.

   Tematy, jak na pewno sami wiecie, zdarzają się w autobusach/pociągach/tramwajach, przeróżne. Od mniej lub bardziej (często mniej) udanych wizyt u lekarza, przez zdawkowe „co u ciebie słychać?” i równie zdawkowe odpowiedzi,  po opowieści o burzliwych związkach. Te ostatnie często odbiegają na kilometry od zdawkowości i możemy usłyszeć więcej, niż byśmy sobie tego życzyli.     
Sytuacja, dla mojego aparatu słuchowego, jest bardzo komfortowa wtedy, kiedy:
a. pojazd, którym się z osobą „słuchaną” poruszam jest nowy, silnik pracuje cicho,
b. osoba „słuchana” siedzi blisko,
c. nie szepcze,
d. ma dobrą dykcję,
e. nie zakrywa, w najciekawszych momentach, ust (niekulturalny nawyk),
f. nie wysiada w kulminacyjnym punkcie rozmowy(!)
g. nie rozmawia przez telefon!

Punkt „g” powinien być zakazany, absolutnie niedopuszczalny i wykluczony w regulaminie środków transportu. A połączenie pkt. „g” z np. pkt. „c” lub „f” powinno być obłożone karą grzywny, bez możliwości odwołania czy spłaty w ratach.
Czytałam kiedyś, że mózg człowieka jest tak skonstruowany, że jeśli słyszy rozmowę telefoniczną „jednostronną”, automatycznie stara się odtworzyć czy też zrekonstruować odpowiedzi drugiej, niesłyszanej strony. Podobno bardzo się przy tym męczy! Uff…
Męczę się więc często i ja.  Już nie tylko wyciąganiem uszu i lekkim usztywnieniem karku (nauka może iść tu od „zająca pod miedzą”, który zastyga z wyciągniętą szyją i uszami kiedy zwęszy myśliwych na polowaniu, i „myśliwi wtedy o nim nie wiedzą”) ale również naciąganiem przekaźników neuronów, które muszą szybko znaleźć nowe połączenia i z połowy zasłyszanej historii stworzyć zgrabną i zadowalającą całość.

    Moja mama, jak się przed chwilą okazało, również skłania się ku delikatnym „podsłuchom autobusowym”.  Hm, może to w takim razie rodzinne a nie zaczerpnięte od koleżanki?
Lepiej się nad tym nie zastanawiać. W każdym razie moja niezrównana rodzicielka usłyszała ostatnio, w komfortowych warunkach, następującą historię:
Pewna pani, siedząc tuż obok,  mówiąc głośno i z niezłą dykcją, opowiadała stojącej nad nią koleżance o tym, jak to na cmentarzu zapłaciła za miejsce i pomnik dla ojca już 25 lat temu a…ojciec dopiero teraz umarł!!! – i rozżaliła się, że musi płacić znowu, drugi raz, a miejsce opłacone wcześniej ziało pustką tyle czasu…
Hmm…
Uważajcie na to, co mówicie w autobusach/tramwajach/pociągach. Zwykle w zimie, opatulona od stóp do głów, czaję się tuż obok. Mam śliwkową czapkę lub granatowy beret.  Ale w tym roku mogę sobie kupić (i kupię!) na nowy sezon, nowe nakrycie głowy. A moja mama ma beret różowy, nie moherowy oraz wiele innych ciekawych czapeczek… O koleżance nie wspomnę!



Z podsłuchowym pozdrowieniem,
Kobieta z Magdalii 

fot.stock.xchng

Komentarze

  1. Jedzie w autobusie syn i ojciec (dziecko w wieku przedszkolnym)
    -Taaaato kup mi to...
    -Nie.
    -Bo powiem mamie, że sikasz do zlewu...
    Ojciec ze wstydu wysiadł z synem na najbliższym przystanku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehehehe dobre...;)hmm

    OdpowiedzUsuń
  3. Tatuś też;)
    A to znacie?:
    Jedzie synek z mamusią autobusem, obok siedzi chuda kobieta. Synek głośno do mamy:"Mamo popatrz jaka chuda pani". Zawstydzona matka wzięła synka pod pachę, wysiadła i tłumaczy mu:"Synku, jak coś ciekawego zauważysz w autobusie, to zapamiętaj to sobie, a potem porozmawiamy o tym w domu." Następnego dnia jadą autobusem, wchodzi otyła kobieta, a synek krzyczy:"Mamo ale o tej grubej babie to sobie w domu porozmawiamy!"

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio w autobusie linii podmiejskiej, młody człowiek z rumieńcami na twarzy opowiadał jak to wyrwał Kingę, podał jej dokładny opis, gdzie pracuje, i jakie ma wobec niej plany..... (niecne ;-)).Wysłuchałam wszystkiego dokładnie, a gdy przyszła kolej na mnie żeby opuścić autobus, podeszłam do młodzieńca i mówię mu tak "super, że zechciałeś wszystkim towarzyszom podróży opowiedzieć o fajnej dziewczynie i o tym jaki masz plan wobec niej, akurat tak się składa, że znam Kingę.... z chęcią jej opowiem o tej rozmowie i o Tobie. Cieszysz się co??????" Mina młokosa.... bezcenna. Jak myślicie????? Nauczył się czegoś???? Mam nadzieję, że tak ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. :) Biedny młokos;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)