Tajemniczy słoik teściowej



Widziałam go już na początku znajomości z moim obecnym Małżem. Samotny, litrowy słoik, który zawsze wypełniony tym „czymś” stał obok kuchenki zawsze, gdy tam przychodziłam. Nieśmiała – nie pytałam, co w nim jest, dlaczego stoi właśnie tam, w jakim celu Moja Teściowa coś w nim… hoduje. Na dole jakby coś gęstego, jakaś zawiesina, chropowata, porowata, niejednolita. Powyżej mętny płyn. Słoik był przykryty, lecz nie do końca szczelnie.
Obserwowałam. Nadal nie śmiałam zapytać.

Po kilku latach tych dziwnych obserwacji, kiedy na chwilę - już jako małżeństwo - zamieszkaliśmy razem z Teściami, poznałam tę tajemnicę.
Żur.
Tradycyjny, domowy, pachnący czosnkiem, o kwaśnym cudownym smaku. Żur, a nie żadna tajemnica.
Teściowa pokazała, jaką mąką go karmić, jak duży kawałek skórki od chleba mu dać, jaką wodą napoić, by potem mieć podstawę do świetnej zupy. Pomysł przypadł mi do gustu. I do smaku też.
Będąc już na tak zwanym swoim jednak długo opierałam się pomysłowi, by i u mnie taki słoik stanął. Kupowałam żur w woreczku czy butelce, ale raz był lepszy raz gorszy… Przełamałam się i poprosiłam Teściową o trochę jej zakwasu.


I teraz mam swój samotny słoik z tym czymś. Moja rodzina za żurkiem z jajkiem czy kiełbaską poszłaby na koniec świata!!! Można go robić na trzy sposoby.

Pierwszy – na kiełbasie. Kiełbasę przekrojoną wzdłuż na połowę dajemy do wody, do tego jedna marchew, kawałek pietruszki i selera, cebulka do smaku – tylko nie kroić drobno, broń Boże! Do tego ze dwa ziarna pieprzu i robimy wywar. Potem wszystko co nie jest wywarem wyciągamy i dajemy przecedzony ze słoika ukwaszony żur. Proporcje?? Hm… No ja zawsze na oko… Ale wywaru powinno być tak około półtora litra na to, co wyjdzie z litrowego słoika zakwasu. Aha – zapomniałam o czosnku i majeranku. Czosnku – jak kto lubi – ząbek lub dwa przecisnąć przez praskę i dać do gotowania, sypnąć odrobinę majeranku, sól i pieprz do smaku. Warzywa dodaję do zupy  córce, jest zadowolona, że ho ho, jak między nimi znajdzie kawałki pokrojonej kiełbaski… Można zamiast tej kiełbasy na talerz położyć ugotowane na twardo jajo…




Drugi – na boczku wędzonym. Sposób przygotowania ten sam, tylko odrobinę dłużej trzeba gotować boczek.
Trzeci – chyba najczęstszy w naszym domu– na niedzielnym rosole, gotowany w okolicach wtorku – wystarczy wlać żurek do przecedzonego rosołu i doprawić.

A na takim żurku można zrobić pyszny czerwony barszcz. Wystarczy dodać wywar z drobno pokrojonych i ugotowanych buraków.

A teraz sposób na zawartość Tajemniczego Słoika Teściowej:
Priorytet – zdobyć dobry żur, by była dobra baza, można z takiego kupionego w sklepie zostawić sobie to, co pozostanie po odcedzeniu.
Kupić mąkę na żurek – na moim bazarku co sobota są młynarze, u których się zaopatruję. Można też w sklepach taką mąkę żytnią, specjalną na żur, kupić. Od młynarzy dostałam taką radę – nie kupować takiej mąki za dużo na zapas, by zawsze była świeża. Kupuję maksymalnie 30 dag.
Słoik. Najlepiej taki ze sprężyną po miodzie – tylko bez uszczelki.
Do tego czosnek, skórka z chleba – ale z takiego, który pieczony był na drożdżach a nie na ulepszaczach i ciepła, przegotowana woda.

Do zostawionego zakwasu dajemy 4-5 łyżek mąki – takie solidne te łyżki, dwa ząbki czosnku kroimy w kosteczkę, dodajemy 3 cm skórki z chleba i zalewamy ciepłą (nie gorącą!) wodą. Mieszamy, odstawiamy, czekamy kilka dni. Stawiamy w miejscu ciepłym, ale nie wystawiajmy żurku na bezpośrednie działanie promieni słonecznych.  Wąchamy i smakujemy – jak jest wystarczająco kwaśny – jest gotowy. Latem przy wysokich temperaturach żur robi się błyskawiczne! Wolę jednak takie tempo, jak ma teraz – czyli około tygodnia. Nie zdziwcie się, jak zobaczycie taki śliczny kożuszek na wierzchu zakwasu:)
Pamiętać trzeba za każdym razem, by na dnie słoika pozostawić sobie odrobinę ze starego żurku i tak w koło Macieju.

Życzę wszystkim smacznego!
P.S.
Mój żur w słoiku już jest gotowy. Tylko, że ja mam chęć na grochówkę… ojej…

fot. Martussa

Komentarze

  1. smakowicie go opisałaś:)) gdyby mi ktoś nagotował na pewno bym zjadła:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał!!!!!!!!!!!!
    Ależ ślinotok u mnie zapanował;-)
    Jutro żurek gotuję!Koniecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. trzeba przyznać, że polska kuchnia pełna jest zepsutych produktów: kiszone, skisłe, sfermentowane... a jakie wszystko pyszne :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)