Wirtualnamonia kontempluje przed lustrem




Popadłam w ponurą zadumę, przeglądając strony pewnego forum o zdrowiu i urodzie, którego niegdyś byłam aktywną uczestniczką, a obecnie już tylko milczącym obserwatorem. Następnie przeanalizowałam ostatnie sto tysięcy rozmów z koleżankami i doszłam do równie ponurego wniosku, że większość kobiet, które znam lub o których słyszałam/czytałam, to worki (a co najmniej woreczki) kompleksów. Masakra. Przy czym, co znamienne, dominującym problemem pań jest ich niesatysfakcjonująca fizjonomia. Nie przypominam sobie takiej, która publicznie bolałaby nad tym, że taka z niej niedouczona koza... ale może mam słabą pamięć.

Przelatywałam w necie topiki i przypomniało mi się, jak Leszcze śpiewali <silikon tanieje, wiążesz z tym nadzieję>. Oj tak, niektóre wiązały. Znakomita większość powiększała piersi, ale wachlarz wykonywanych przeróbek jeżył mi włosy na głowie. Poruszona do głębi kolejnym postem natychmiast zjechałam w dół strony, żeby zobaczyć – wnioskując z opisu - jakiś żeński odpowiednik Quasimodo. 

Dotarłam do foty i…zbaraniałam. Dziewczyna, nie uwierzycie, ta dziewczyna wyglądała jak człowiek! Młoda kobieta o urodzie powyżej przeciętnej zamierzała zapodać sobie prawdopodobnie wszystkie zabiegi, jakie obecna chirurgia estetyczna ma do zaoferowania. No bez kitu, musiała chyba ściągnąć sobie listę z netu i odhaczać po kolei, bo przecież sama by tego nie wymyśliła. No bo, że chciała mieć nos, jak Jessica Alba – okej, że życzyła sobie wpakować kawał pachwiny w górną wargę – ok – która nie chciałaby mieć ust Edyty Górniak? Biust? – rozumiem – może miała nadzieję na angaż w Słonecznym Patrolu, nawet te żebra, co je dla węższej talii chciała wytargać, rozumiem – podobno Cher tak uczyniła. Ale już okroić wargi sromowe, to przepraszam… jak kto? Ja wiem, że jak mniejsze, to mniejsze, ale żeby tak dla zasady?

Zahuczało mi w głowie. Z podejrzliwością spojrzałam w lustro. Co ja powinnam podrasować? Może podpiłować nosek? Parę strzałów botoksu tu i ówdzie? Pełniejsze usta? A może polecieć ostro po całości i zapodać sobie jakieś 650cc, wysoki profil – żelki w cycki, odessać coś, a najlepiej wszystko, wykroić jakieś poprzeczne bruzdy na tyłku, żeby się pośladki lepiej układały, wyheblować bryczesy? No i obowiązkowo liposukcja kolan. Boże, nie wiem, jak do dziś mogłam żyć bez liposukcji kolan!
W dążeniu do ideału nie wolno zapomnieć o kościach policzkowych. Ach, kości! Muszą być fest kanciaste, inaczej klapa. Brak sterczących kości zagraża twojemu życiu lub zdrowiu. Po co więc ryzykować depresję, skoro za drobne parę tysiaków można napchać w nie, ile wlezie.
Palce u stóp, te drugie od środka, mus poobrzynać, jeśli są dłuższe od paluchów.

Coraz bardziej krytycznie przyglądałam się sobie. Pomyślałam przy tym, że jestem strasznie zacofana, skoro dotąd nie skorzystałam z dobrodziejstwa chirurgii estetycznej, żeby stać się piękną. Ostatecznie przecież stać by mnie było na skromne rękodzieło na twarzy, a jakby się uparł, to i na żelki. Zapłacę i zrobią mnie na bóstwo. Genialne w swej prostocie! Może nawet dostanę kartę stałego klienta i rabat na kolejne przeróbki?

Tak się napaliłam, że prawie dałam się przefasonować. Już byłam w ogródku... gdy nagle przyszło mi do głowy (pewnie ze strachu przed narkozą):
- Po co?
- Jak to „po co”?... głupie pytanie… żeby ładnie wyglądać.
- Ale po co? - pytało coś upierdliwie w mojej głowie (pewnie ze strachu przed powikłaniami).
- No, żeby się bardziej podobać, wzbudzać zachwyt i pożądanie…
- Aha! A po co???
- No...yyyy... tak naprawdę, to nie wiem.

Dziś jestem szczęśliwa, że wtedy otrzeźwiałam. Kto wie - może kiedyś moda się zmieni i piksele na klatce piersiowej oraz falbany między nogami będą na topie. A jeśli nie?... no cóż, myślę, że jakoś to przeżyję;) Ktoś przekonał mnie, że <jest dobrze> i teraz patrząc w lustro uśmiecham się i myślę: obleci! Uczę się kochać siebie, akceptować i dbać o siebie. A gdy mówię „dbać o siebie”, nie mam na myśli obróbki skrawaniem ani plastiku pod skórą.


wirtualnamonia (bez sztucznych barwników i konserwantów)

  

Komentarze

  1. Olejnik ale się uśmiałem hahaha to strzał w dziesiątkę -pokochaj siebie a chirurg plastyczny ci nie grozi :) a przynajmniej nie skalpelem ...:)
    Eden

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się uśmiałam, Monika ( z Edenka komentarza też hehe):) Szkoda tylko, że jest dużo takich istot, którym bliżej do skalpela niż do chichotu... Może uratowałaś kogoś przed popełnieniem głupstwa?:):)Przecież prawdziwe piękno jest wewnątrz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Może nie jestem idealna, ale idealnie sobie z tym radzę" :D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystko jest dla ludzi..byle z umiarem i każdy powinien robić , to na co ma ochotę;)
    takie jest moje zdanie...jeśli kobieta ma chęć sobie coś poprawić, to jej sprawa..
    gdybym miała 30 kilo nadwagi, to bym się odchudzała, a jak będę czuła potrzebę, to może sobie coś wstrzyknę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak każda z nas przed lustrem widzę, że tu mogłoby być więcej, tam mniej, tu dłuższe, tam krótsze, ale... kiedyś miałam możliwość skorzystania z usług chirurga plastycznego za darmo (!!!!), no dobra- za materiały (wiec pikuś). I co? I tak stanęłam przed tym lustrem po nowemu. Inaczej spojrzałam na siebie. I doszłam do wniosku, że tak mi ze sobą dobrze, że panu D. dziękuję bardzo. Życzę każdej kobiecie, żeby jej było ze sobą dobrze, a jeśli nie jest, to niech w dochodzeniu do tego stanu się nie zatraci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)