Pracując
w szkole i wchodząc do młodych gniewnych na lekcje, czasem rozmawiam z nimi o
twórczości… Czym ona jest? Czy istnieje model idealnego ucznia twórczego? Może
spróbujemy go stworzyć? Rozmawiamy. Wpisujemy wtedy w postać narysowaną na
szarym papierze słowa, które takiego delikwenta miałyby określać. Pojawiają się: pasja, pomysł, brak ograniczeń, determinacja, wytrwałość, nowość,
dynamika, myślenie, wyobraźnia, chęci, wiedza, pracowitość, zabawa, inspiracja,
nonkonformizm i wiele innych…
Potem
proszę uczniów, by zobaczyli, ile z tych określeń do nich pasuje. Uśmiechają
się i widzę, że kilka z nich w sobie odkrywają…
Wychodzę.
Mam nadzieję, że pomoże im to w podniesieniu samooceny.
Idę. I
myślę: a ja? Czy ja też jestem twórcza? Przecież powinnam…
Cisza…
Czy
kiedykolwiek byłam twórcza? Bo twórca to
ten, który zauważył, że czegoś w świecie brak i tę lukę podczas procesu
twórczego zapełnił.
Ja nie
zauważyłam przez 30 lat żadnej luki, którą mogłabym wypełnić – ani
intelektualnej ani żadnej namacalnej. Nie wymyśliłam genialnej teorii ani nie
wynalazłam perpetum mobile. Nie namalowałam arcydzieła a mój wiersz w lokalnym
konkursie nie został doceniony. Nie napisałam bajki dla dzieci ani nie
stworzyłam przepisu na idealne mięso z piekarnika.
Cisza…
Potem
rozmawiam z dzieciakami, czy szkoła pozwala im na twórcze myślenie. Są
jednomyślni: nie.
Mają
wykonać testy, wstrzelić się w słowa kluczowe ustalone odgórnie. Nie mają
czasu ani ochoty na to, by być niekonwencjonalni. Marudzą, że nie pozwala im się na
dyskusje. Są nieszczęśliwi i zmęczeni. Na szczęście nie wszyscy.
Cisza…
Myślę,
czy 14 – 15 lat temu to była jakaś inna epoka? Byłam szczęśliwa, myślałam, że
coś odkryję i zrewolucjonizuję Świat.
Wstępna
weryfikacja osiągnięć dzisiejszego wieczora nie wypada jednak najlepiej.
Cisza…
Myślę.
Napisałam kiedyś słowa do piosenki. Jedno małe, malutkie osiągnięcie. Ktoś
bliski mojej duszy miał w duszy muzykę i poczuł, że moja dusza poczuje
podobnie. Siedzieliśmy przed domem do późnej nocy z gitarą i przy świeczce
pisaliśmy piosenkę. Mimo, że było to – kurczę – 12 lat temu – pamiętam jej
słowa i melodię do dziś. Plany na wspólną twórczość rozwiały bałkańskie
niepokoje, ale bilans jest na plus.
Cisza…
Podajcie,
proszę uczniów, przykłady twórczych osób. Mają trudności. Pojawiają się
nazwiska Da Vinci, Einstein. Pytam, czy współcześnie jest ktoś taki?
Wchodzimy
na ciekawy grunt kreowania wizerunku i produkowanie „gwiazdek” i „celebrytów”.
Uczniowie mówią: Manson, Jackson, Lady GaGa. Nikt nie wspomina malarzy,
pisarzy, kompozytorów. Nie dostrzegają, że bez Kosińskiego literatura
straciłaby źródło kontrowersji, a bez Whartona nie było by tylu ciepłych
powieści. Nie zauważają muzyki Lorenca czy Allana Silvestri, bez których filmy
byłyby nudne i mdłe. Nie znają tych nazwisk.
Cisza…
Czemu
cisza? Cisza we mnie. Nie da się siłą wskrzesić inspiracji. Ale w tej chwili
zaczyna coś rozbrzmiewać. Coś się budzi. Powoli. Pomysł? Nie. Autoanaliza? Tak.
Cisza?
Twórcza cisza.
I za
poetą: „I tego się trzymać trzeba.”
fot. http://www.freedigitalphotos.net
Komentarze
Prześlij komentarz
Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)