Kim on jest? - część 4.



We wcześniejszych częściach...


- Spokój! - wykrzyknęłam.
- Ale co? - Bartek był zdezorientowany.
- L.D. spała zawsze spokojnie, nie brała leków nasennych! Ktoś jej coś musiał dać, wsypać to jedzenia.
- Kochanie, przecież zrobią jej sekcję. Wracajmy.

Kolejne dni mijały w żółwim tempie. Nic nie było nadal wiadomo. Wyniki sekcji nie były jeszcze znane. Pracowałam, ale strony książki przybywały wolno. Za wolno. W międzyczasie oglądałam filmy z L.D.. Wszystkie, stare i nowe. Nie mówiłam o tym Bartkowi. Wolałam, żeby nie musiał się denerwować moim stanem ducha. I zdarzył się cud. Zobaczyłam go, faceta zjawę, w tle, w roli  drugoplanowej. W krótkim epizodzie. To był on! W napisach znalazłam jego nazwisko.  W końcu chwyciłam torebkę i z filmem w ręku wybiegłam, jak stałam, do auta.
- Ale gdzie? Gdzie ja mam go szukać? - Siedziałam w aucie rozgorączkowana. On istnieje. Odpaliłam auto i pojechałam przed siebie. Do filmówki, do miasta L.D.

- Edek! - akurat wyszedł z planu. Popatrzył na mnie. Cholera, papiloty na głowie.
- Pali się coś? Ładny fryz! - skomentował z uśmiechem.
- Edek, mam go! On tu jest - pokazałam film - Musisz mi pomóc.
- Chodź - poszliśmy do studia. Wrzucił  film i przewinął do miejsca wskazanego przeze mnie. – Co chcesz teraz zrobić?
- Musi być jakaś kartoteka? Chcę go znaleźć. Adres, telefon… cokolwiek.
- To film sprzed czterech lat. Nie spisują każdego, bo tak jak tu było aktorów setki, jak nie tysiące. On miał tu niewielki epizod, mówił po Hiszpańsku. Ernesto D. … to Hiszpan…
- Nie wiem, ale mam przeczucie, że ten facet w sprawie L.D. maczał palce…
- Powiedz mi, czy ty prowadzisz śledztwo na własną rękę? To niebezpieczne. Zgłoś to Brzózce.
- Edziu drogi, Brzózka siedzi w tym swoim biurze. Ja nie widzę postępów śledztwa. On mnie poważnie, a raczej tego faceta zjawy, nie traktuje.
- Idź z tym tam - napisał mi na kartce informacje. - Może ktoś ci pomoże. Powiedz, że ja cię przysyłam.
- Dzięki.
- I wiesz... - wskazał na głowę.
- Aaaa tak - łazienka po drodze mile widziana.

Szukałam próżno. Nie było nigdzie o nim informacji. To zjawa! Daję słowo, facet widmo!

Poszłam do samochodu. Usiadłam zrezygnowana. Nazwisko, dobre i tyle.
- Szukałaś mnie? - serce podskoczyło mi i w lusterku wstecznym go zobaczyłam. Musiałam w pośpiechu nie zamknąć auta. Zbliżył się do mnie i wtedy to zobaczyłam... Te oczy...
- Tak - mówiłam, a w myślach wiałam.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię.
Co ja sobie myślałam. Co zrobię jak go znajdę? Zapytam - przepraszam a czy to nie pan najpierw dał L.D. tabletki na sen a potem zaciągnął ją do wanny?
- Zostaw tę sprawę. L.D. już nic życia nie wróci.
- Ale...
- Nie ruszaj tej sprawy, bo jak mnie nie posłuchasz twój kochaś może mieć wypadek w okolicach budowy jego mostu... - zawiesił głos.
- Wyjdź z mojego auta! - nawet się nie zastanawiałam. Kim on jest by mi grozić?
Miał coś dodać. Ale tylko drzwiami z drugiej strony trzasnął. Nie, w to na pewno Brzózka mi nie uwierzy!
Pojechałam do domu. A tam...

Komentarze