Kim on jest? - część 8.

we wcześniejszych częściach...

Zrobiłam co kazał, wzięłam tylko płaszcz. W aucie przyjrzałam się mu. Był podobny do L.D. ale oczy miał K.N. To dlatego ten wygląd wydawał się demoniczny… ciemna karnacja, oczy nie pasujące do odcienia skóry.
- Matka dostała od niego pieniądze. Prze lata jej płacił żeby milczała. A ona mnie szukała. I oni niedawno się dowiedzieli, że mnie znalazła.
- Oni?
- Ludzie K.N. On jest tak bogaty, taki wpływowy, uchodzi za porządnego, te zdjęcia z prezydentem, a te z papieżem… A to morderca… - był jak w transie. Bałam się, wiedziałam, że to nie jest zabawa. To nie film. A on jest psychicznie zniszczony. Nie wiedziałam czy powinnam go żałować.
- Może tym powinna zająć się policja?
Na te słowa zareagował mocno.
- Policja? W tym kraju?
Już lepiej, żebym nic nie mówiła
- Matka na początku nie brała tych pieniędzy, znaczy brała ale przelewała na konta charytatywne. Dopiero jak mnie odnalazła zaczęła mi je dawać.
- A wiesz, że miała długi?
- Nie. Nie wiedziałem.
- A co ona ci dała?
- Znalazła dobrych nauczycieli. Mówię przecież nieźle…
- A to kosztuje. A poszukiwania… - chciałam normalnie z nim rozmawiać. Chciałam odpędzić strach. Nic się nie stanie.

Dotarliśmy na miejsce. To apartamentowiec gdzie mieszkaliśmy – ja i L.D. i… on. Okazało się, że dwa piętra wyżej ma mieszkanie.
- Siadaj. Ale bez numerów. Komputer nie ma podłączenia do sieci. Będę opowiadał o tym o czym wiem a ty pisz… K.N. był dupkiem. Potrafił otaczać się ludźmi, dla których najważniejsze były pieniądze. To tak ukrywał wszystkie swoje romanse….


Nie wiem czemu ludzie myślą, że potrafię wszystko ubrać w słowa. Mówił o trudnym dzieciństwie, bez rodziców w domu dziecka. O tym jak próbował do czegoś dojść w życiu…  O matce, którą kochał i o chęci zemsty…

Pisałam, a raczej notowałam przez całą noc. Nad ranem ledwo żyłam. On też. Przyniósł z lodówki napoje energetyzujące. Jakie miałam wyjście – albo się napiję albo padnę?

- Jestem głodna – była dziewiąta rano. Po całej nocy pisania miałam szczerze dosyć swojego zawodu. Bolał mnie kark.
- Zamówię pizzę. – zrobił to.
- Ernesto… będziesz miał przez to kłopoty. Wypuść mnie,
- Adam. Już od dawna nie używam imienia hiszpańskiego.
-…to dlatego  nie mogłam nic o tobie znaleźć… - patrzył na mnie. - Dlaczego mnie śledziłeś? Podpisywanie książki...?
- Podobałaś mi się zawsze. I myślałem, że wzajemnie. Ale pojawił się ten inżynierek.
- Adam… wypuść mnie już – wiedziałam co mnie do niego ciągnęło wtedy. Była w nim część L.D. – Nie potrafię pisać pod dyktando. Mam notatki... Napiszę artykuł u siebie, w domu.
Nie słuchał mnie wcale.

Zadzwonił dzwonek w drzwiach. Siedziałam w takim miejscu, że bez przeszkód widziałam wejście. Brzózka miał czapkę z daszkiem z napisem „najlepsza w mieście pizza”. Wzięłam głęboko oddech. A więc byli blisko. W momencie gdy Adam wyciągał z kieszeni pieniądze, Brzózka chwycił go w taki sposób, że ten nie mógł się ruszyć. Po całej nocy nieprzespanej nie był tak zwinny.
Do mieszkania weszli policjanci, zabrali mnie stamtąd. Byłam w szoku. Ale najgorsze dopiero było przede mną…

część 9.

Gosia

Komentarze