- Hej - podałam mu rękę, bo nie widziałam czy powinnam się
przybliżyć.
On załatwił sprawę. Podszedł i pocałował mnie, bez ceregieli, w
usta. Poddałam się tej chwili. A więc to byłoby tak...
- Wyglądasz pięknie - banalnie zaczął. - Wiem, że to banalne
zdanie, ale nigdy nie miałem dość odwagi by ci je powiedzieć. Więc to
nie banał. Przez te wszystkie lata byłaś dla mnie najpiękniejszą kobietą na
świecie. Byłem tchórzem.
- Zaraz - usiadłam przy stoliku.- Czy teraz jesteś odważniejszy?
Patrzyłam z dołu na niego. Usiadł i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Po skończeniu szkoły zdałem na techniczny uniwerek.
Wyjechałem z miasta. Znałem wiele kobiet. Z żadną nie udało mi
się być dłużej. Nie zapomniałem o tamtej chwili. Bo wtedy, mogłem
wiele...- chodziło mu w tym momencie o salę techniczną.
Kiedyś pisaliśmy długi sprawdzian, szkoła była niemal pusta, bo to
już było późne popołudnie. I zostaliśmy jako dwie ostatnie osoby w
pomieszczeniu. Nauczycielka wyszła na korytarz i zamknęła drzwi. Pech
czy nie pech chciał, że nie mogła wrócić, zamek się zaciął. Bartek skończył
pisać i przysiadł się do mnie ; spytał "To jakie masz plany na
wieczór?" Siedzieliśmy tak i gadaliśmy, niemal dwie godziny.
Tyle trwało otwarcie klasy. Nie wiem dokładnie jak to było, to już ponad
piętnaście lat minęło, ale spadł mi rapidograf i oboje się w tym samym
momencie schyliliśmy i nasze oczy spotkały się na długą chwilę. I
tyle. Bo wtedy otworzyli drzwi. No czy to nie pech?
- Bartek... - drżałam.
- Tak bardzo chciałem tamtą chwilę cofnąć i pocałować cię.
- Wiesz, ja nie wiem. Czy to miałoby szansę przetrwania. Wtedy
byłam z jednym facetem. Zmarnowałam z nim tyle lat...
- Wiedziałem, że masz kogoś. Słyszałem rozmowy twoje i Marylki.
- Minęło wiele lat. Wiele się zmieniło. Już
nie jesteśmy nastolatkami. Teraz…
- …zamówimy coś? – zmienił temat. Chyba zostało z niego coś z
Bartka z dawnych lat.
- Nie jestem głodna.
Uśmiechnął się.
- Ani ja. Mój głód jest innego rodzaju – zszokował mnie
bezpośredniością.
Wyszliśmy szybko. Wsiedliśmy w jego samochód i z piskiem
opon pojechaliśmy. Do niego.
Mieszkał nowocześnie, ale nie było to zimne mieszkanie. Jakby
jakaś kobieta maczała palce w jego urządzaniu. Kwiaty doniczkowe, dobrze
współgrające kolory. Tu chciało się być. Tu chciało się być
z nim.
- Czego się napijesz? - zapytał przerywając moją kontemplację.
- Wody. Szklankę wody. - w
myślach dodałam – aby przemyśleć tę chwilę.
Przyniósł mi ją, ale nie dane mi było jej się napić.
- Jak ja cię pragnę... - szklankę postawił na stole. Mnie objął i
zaczął całować. Drżałam a motylki w brzuchu były niewyobrażalne. Pierwsza
zaczęłam rozpinać jego zieloną koszulę. Zrewanżował się ściągając ze
mnie liliowy sweterek. Nie mogłam powstrzymać jęków. było mi cudownie
z nim.
- Chodźmy do sypialni - pociągnął mnie za rękę.
Rozebrał mnie z sukienki, pończoch, biustonosza i majtek. Rozebrał
też siebie. Wiliśmy się na łóżku, poznając te kawałki ciał, których
kilkanaście lat temu tak bardzo pragnęliśmy. Szaleństwo. Tak, to było
szaleństwo. Ja na pierwszym spotkaniu z facetem w łóżku. Poprawka, to nie jest
pierwsze spotkanie z nim. To w końcu się dzieje!
Pieścił mnie w taki sposób, jakby chciał tę chwilę zapamiętać na
zawsze. Całował sutki i całe piersi. Masował plecy i zsuwał się niżej, do
pośladków.
- Wiedziałem, że pod tymi jeansami masz coś extra!
Całe lata wyobrażałem sobie, że są nagie.
- Bartuś, nie przerywaj - rozchyliłam uda. Momentami czułam
się jak pensjonarka. Zapominałam się i myślałam, że zaraz wrócimy do szkolnej
ławki. Jak to będzie chodzić do tej samej klasy. Jak to będzie mijać
go między ławkami, znając rozkład każdego pieprzyka i każdej blizny na
jego ciele?
- Kochanie... byłem głupcem – wróciłam do teraźniejszości.
- Chodź do mnie - i wszedł. Było mi miło,
co prawda bez fajerwerków, ale przyjemnie. Był czuły, delikatny. Taki
jak sobie zawsze wyobrażałam.
Doszedł i opadł, wtulił się w moje włosy.
- W marzeniach nie było aż tak cudownie...
Leżeliśmy długo. Wspominaliśmy te chwile ze szkolnych lat, które
mogły moment przed chwilą dokonany znacznie w czasie przesunąć. On miał inne
wspomnienia, ja inne. On pamiętał moje nieliczne spódnice i sukienki, ja jego
gesty, wskazujące, że czuł do mnie miętę. Zamówił pizzę, bo przecież w końcu
kolacji nie zjedliśmy.
Rano powtórzyliśmy nasze zbliżenie. Był wspaniałym kochankiem. Nie
spieszył się, ale i nie ociągał. Jego rytm pasował mi. Jak to się stało? Skąd
wiedział czego pragnę?
Komentarze
Prześlij komentarz
Spam usuwamy, prosimy o komentarz na temat artykułu :)