Kim on jest? - część 1.


Sprawdź co się wydarzyło w odcinku pilotowym - tu

Był wcześniej, a może to ja się spóźniłam?
- Hej - podałam mu rękę, bo nie widziałam czy powinnam się przybliżyć.
On załatwił sprawę. Podszedł i pocałował mnie, bez ceregieli, w usta. Poddałam się tej chwili. A więc to byłoby tak...
- Wyglądasz pięknie - banalnie zaczął. - Wiem, że to banalne zdanie, ale nigdy nie miałem dość odwagi by ci je powiedzieć. Więc to nie banał. Przez te wszystkie lata byłaś dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie. Byłem tchórzem.
- Zaraz - usiadłam przy stoliku.- Czy teraz jesteś odważniejszy?
Patrzyłam z dołu na niego. Usiadł i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Po skończeniu szkoły zdałem na techniczny uniwerek. Wyjechałem z miasta. Znałem wiele kobiet. Z żadną nie udało mi się być dłużej. Nie zapomniałem o tamtej chwili. Bo wtedy, mogłem wiele...- chodziło mu w tym momencie o salę techniczną. Kiedyś pisaliśmy długi sprawdzian, szkoła była niemal pusta, bo to już było późne popołudnie. I zostaliśmy jako dwie ostatnie osoby w pomieszczeniu. Nauczycielka wyszła na korytarz i zamknęła drzwi. Pech czy nie pech chciał, że nie mogła wrócić, zamek się zaciął. Bartek skończył pisać i przysiadł się do mnie ; spytał "To jakie masz plany na wieczór?" Siedzieliśmy tak i gadaliśmy, niemal dwie godziny. Tyle trwało otwarcie klasy.  Nie wiem dokładnie jak to było, to już ponad piętnaście lat minęło, ale spadł mi rapidograf i oboje się w tym samym momencie schyliliśmy i nasze oczy spotkały się na długą chwilę. I tyle. Bo wtedy otworzyli drzwi. No czy to nie pech?
- Bartek... - drżałam.
- Tak bardzo chciałem tamtą chwilę cofnąć i pocałować cię.
- Wiesz, ja nie wiem. Czy to miałoby szansę przetrwania. Wtedy byłam z jednym facetem. Zmarnowałam z nim tyle lat...
- Wiedziałem, że masz kogoś. Słyszałem rozmowy twoje i Marylki.
- Minęło wiele lat. Wiele się zmieniło. Już nie jesteśmy nastolatkami. Teraz…
- …zamówimy coś? – zmienił temat. Chyba zostało z niego coś z Bartka z dawnych lat.
- Nie jestem głodna.
Uśmiechnął się.
- Ani ja. Mój głód jest innego rodzaju – zszokował mnie bezpośredniością.
Wyszliśmy szybko. Wsiedliśmy w jego samochód i z piskiem opon pojechaliśmy. Do niego.

Mieszkał nowocześnie, ale nie było to zimne mieszkanie. Jakby jakaś kobieta maczała palce w jego urządzaniu. Kwiaty doniczkowe, dobrze współgrające kolory. Tu chciało się być. Tu chciało się być z nim.
- Czego się napijesz? - zapytał przerywając moją kontemplację.
- Wody. Szklankę wody. - w myślach dodałam – aby przemyśleć tę chwilę.
Przyniósł mi ją, ale nie dane mi było jej się napić.
- Jak ja cię pragnę... - szklankę postawił na stole. Mnie objął i zaczął całować. Drżałam a motylki w brzuchu były niewyobrażalne. Pierwsza zaczęłam rozpinać jego zieloną koszulę. Zrewanżował się ściągając ze mnie liliowy sweterek. Nie mogłam powstrzymać jęków. było mi cudownie z nim.
- Chodźmy do sypialni - pociągnął mnie za rękę.
Rozebrał mnie z sukienki, pończoch, biustonosza i majtek. Rozebrał też siebie. Wiliśmy się na łóżku, poznając te kawałki ciał, których kilkanaście lat temu tak bardzo pragnęliśmy. Szaleństwo. Tak, to było szaleństwo. Ja na pierwszym spotkaniu z facetem w łóżku. Poprawka, to nie jest pierwsze spotkanie  z nim. To w końcu się dzieje!
Pieścił mnie w taki sposób, jakby chciał tę chwilę zapamiętać na zawsze. Całował sutki i całe piersi. Masował plecy i  zsuwał się niżej, do pośladków.
- Wiedziałem, że pod tymi jeansami masz coś extra! Całe lata wyobrażałem sobie, że są nagie.
- Bartuś, nie przerywaj - rozchyliłam uda. Momentami czułam się jak pensjonarka. Zapominałam się i myślałam, że zaraz wrócimy do szkolnej ławki. Jak to będzie chodzić do tej samej klasy. Jak to będzie mijać go  między ławkami, znając rozkład każdego pieprzyka i każdej blizny na jego ciele?
- Kochanie... byłem głupcem – wróciłam do teraźniejszości.
- Chodź do mnie - i wszedł. Było mi miło, co prawda bez fajerwerków, ale przyjemnie. Był czuły, delikatny. Taki jak sobie zawsze wyobrażałam.
Doszedł i opadł, wtulił się w moje włosy.
- W marzeniach nie było aż tak cudownie...

Leżeliśmy długo. Wspominaliśmy te chwile ze szkolnych lat, które mogły moment przed chwilą dokonany znacznie w czasie przesunąć. On miał inne wspomnienia, ja inne. On pamiętał moje nieliczne spódnice i sukienki, ja jego gesty, wskazujące, że czuł do mnie miętę. Zamówił pizzę, bo przecież w końcu kolacji nie zjedliśmy.

Rano powtórzyliśmy nasze zbliżenie. Był wspaniałym kochankiem. Nie spieszył się, ale i nie ociągał. Jego rytm pasował mi. Jak to się stało? Skąd wiedział czego pragnę?


Pożegnałam go zaraz po dziewiątej, wzięłam taksówkę do domu. Tego dnia miałam podpisywać książki w sąsiednim mieście, trzydzieści kilometrów od tego miejsca, które teraz być może będzie dla mnie więcej znaczyć.

część 2.

Gosia

Komentarze